Nawet gdyby wszystkie przetargi publiczne zostały rozstrzygnięte dziś, ożywienia w budownictwie można się spodziewać dopiero w trzecim kwartale 2018 roku – mówi Rafał Bałdys, wiceprezes Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa. Jego zdaniem najtrudniejszy dla branży będzie rok 2017.
Dane publikowane przez GUS w ostatnich miesiącach wskazują kilkunastoprocentowe spadki produkcji budowlano-montażowej w stosunku do danych sprzed roku. – Produkcja budowlano- montażowa w ponad 50 procentach kształtowana jest przez sektor zamówień publicznych, czyli przez publicznego zamawiającego – zauważa Rafał Bałdys. – Tymczasem mieliśmy nowelizację ustawy Prawo zamówień publicznych, co powodowało proceduralne przeszkody w uruchamianiu nowych inwestycji publicznych. Cały czas doświadczamy też zastoju w uruchamianiu inwestycji infrastrukturalnych w dużej skali – mówi.
Jak podkreśla, chodzi nie tylko o projekty transportowe, ale również hydrotechniczne, czy z zakresu ochrony środowiska. – Tak długo, jak one nie zostaną uruchomione sytuacja będzie się pogarszać. Niestety, z naszych analiz wynika, że nawet gdyby wszystkie zamówienia, nawet te, które nie zostały jeszcze wszczęte, były rozstrzygnięte dziś, to i tak ożywienia w budownictwie można się spodziewać dopiero w trzecim kwartale 2018 roku – stwierdza wiceprezes PZPB.
Spadek wielu wskaźników
To dlatego, że ponad 80 proc. zamówień jest ogłaszanych w trybie zaprojektuj i wybuduj, zatem od podpisania umowy, do czasu gdy wykonawca faktycznie zaczyna realizować roboty, mija co najmniej półtora roku. – Prognozujemy, że spadek produkcji budowlano-montażowej rok do roku na koniec roku 2016 może wynieść nawet 25 procent – mówi Rafał Bałdys.
Jak wskazuje, zastój w inwestycjach widać nie tylko po wskaźnikach GUS. Wskazują na to również dane Głównego Urzędu Nadzoru Budowlanego, z których wynika, że nastąpił wyraźny spadek liczby wydawanych pozwoleń na budowę oraz spadek liczby obiektów oddawanych do użytkowania. – O ile to drugie nie powinno dziwić, bo jest efektem zakończenia się projektów z poprzedniej perspektywy, o tyle dziwi brak nowych pozwoleń na budowę. To oznacza, że inwestycje de facto nie są przygotowane do realizacji, do wejścia wykonawcy na plac budowy – komentuje Bałdys.
To nie koniec pesymistycznych informacji. Danym GUS i GUNB towarzyszy wyhamowanie dynamiki spadku upadłości w budownictwie. – Do tej pory upadłości w budownictwie malały, z kwartału na kwartał było ich coraz mniej. Ta dynamika wyhamowała, możemy się już porównywać z poprzednimi odczytami, co oznacza że w kolejnych miesiącach upadłości będzie przybywać. Oceniamy, że rok 2017 będzie najtrudniejszy dla budownictwa – ocenia wiceprezes PZPB. Taka sytuacja, zdaniem reprezentanta branży, grozi kolejnym spadkiem zaufania sektora finansowego do firm budowlanych. – Byliśmy już tego świadkami, teraz to się powtórzy – ocenia.
Przyszłość trudna do oceny
W kontraście do zamówień publicznych Rafał Bałdys wskazuje, że w przypadku zamówień komercyjnych, czy mieszkaniowych sytuacja jest całkiem dobra. – Tam obserwujemy wskaźnik wzrostowy jeśli chodzi o liczbę wydawanych pozwoleń na budowę, tak samo jak i liczbę oddawanych obiektów – mówi.
Podkreśla jednak, że nie pokusiłby się dziś o jednoznaczną prognozę na dalszą przyszłość branży. – Nie wiadomo ile przedsiębiorstw wytrzyma i w jakiej kondycji dotrwa do tej fazy, w której będzie możliwe finansowanie – wskazuje Rafał Bałdys. W przeszłości doświadczaliśmy już w podobnej sytuacji m.in. wzrostu cen materiałów. – W pierwszej kolejności negatywne skutki mogą dotknąć zatrudnienia – mówi.
Dodaje, że pozytywnym sygnałem dla przedsiębiorstw budowlanych będzie zakończenie rozpoczętych procedur przetargowych. – To już jest pewien konkret – stwierdza Rafał Bałdys.