Po gruntownej renowacji polskiej stacji badawczej na biegunie południowym, obiekt, dotychczas zasilany przez generatory dieslowskie, będzie napędzany energią z wiatru – donosi „Newsweek”.
Stacja Arctowskiego na Wyspie Króla Jerzego w archipelagu Szetlandów Południowych, zajmująca się badaniami z dziedzin geologii, oceanografii, meteorologii czy sejsmologii, skończy w przyszłym roku 30 lat. Obiekt czeka już na renowację, której szczegóły zdradza „
Newsweek”. Architekci, którzy podjęli się zaprojektowania budynku, musieli się wybrać w tym celu na biegun południowy.
Punkt badawczy w nowej odsłonie będzie kosztował aż 90 mln zł i zajmie powierzchnię 1,3 tys. m kw. Jak podaje „Newsweek”, nowa stacja musi być dostosowana do warunków klimatycznych i pogodowych, a te są niezwykle trudne. Największym zagrożeniem dla obiektu jest bardzo silny wiatr. – Zastanawialiśmy się, jak wykorzystać siłę wiatru na naszą korzyść, więc zaprojektowaliśmy budynek w kształcie odwróconego skrzydła samolotu, żeby wiatr mógł docisnąć konstrukcję do ziemi – mówi, cytowany przez „Newsweek”, Bartosz Świniarski z biura projektowego Kuryłowicz i Associates.
Występujący w tym rejonie bardzo silny wiatr postanowiono wykorzystać możliwe najpełniej. Tym, co czyni więc stację niezwykłą, jest fakt, iż będzie ona zasilana turbinami wiatrowymi, napędzanymi arktycznymi chmurami. Pionowe turbiny wiatrowe są już testowane na miejscu i, jak na razie, sprawdzają się bardzo dobrze. Zastąpią one wykorzystywane do tej pory generatory dieslowskie.
Wciąż jednak nie wiadomo kiedy konkretnie rozpoczną się prace budowlane, ani skąd wziąć pieniądze na realizację inwestycji. Sam projekt przygotowywany był przez sześć miesięcy, co kosztowało już Instytut Biochemii i Biofizyki PAN 120 tys. zł. Warto dodać, że roczna pula, przyznawana badaczom to 25 mln zł.