W Kielcach powrócił temat wschodniej obwodnicy miasta. Kilka tygodni temu o jej znaczeniu opowiadał premier Mateusz Morawiecki. Teraz samorządowcy liczą, że rząd pomoże w budowie trasy.
Wschodnia obwodnica Kielc miałaby przejąć ruch z Drogi Krajowej nr 73, która przebiega przez środek miasta jako ciąg ulic: Radomska, aleja Solidarności, Źródłowa, Tarnowska i Ściegiennego. Trasa obsługuje ruch tranzytowy z południa, od strony Słowacji, autostrady A4 i Tarnowa, na północ w kierunku Radomia i Piotrkowa Trybunalskiego. 13 – kilometrowa obwodnica miałaby połączyć wjazd do miasta od strony Buska – Zdroju z wyjazdem w gminie Dąbrowa i węzłem dojazdowym na ekspresówkę S7. Wtedy droga krajowa nr 73 zostałaby wyprowadzona poza granice administracyjne Kielc.
Pomysł pojawił się już w 2013 roku. W 2016 roku powstał wstępny projekt przebiegu obwodnicy. Jednak do wyznaczenia oficjalnego korytarza jeszcze daleka droga. Drogę chcą budować wspólnie marszałek województwa i prezydent Kielc. O trasie mówił też premier Mateusz Morawiecki, który 12 maja odwiedził Kielce. Podkreślił wtedy, że wschodnia obwodnica miasta jest bardzo potrzebna. I choć za deklaracją nie poszły konkrety, to samorządowcy odczytali to jako zapowiedź rządowego wsparcia dla inwestycji.
Trasa bez korytarza
- Od lat myślimy o pozyskaniu pieniędzy na budowę drogi z programu operacyjnego Rozwój Polski Wschodniej – mówi Karol Rożek, zastępca dyrektora Świętokrzyskiego Zarządu Dróg Wojewódzkich.
Lata temu magistrat przygotował koncepcję przebiegu inwestycji. Trasa ma przebiegać łącznie przez sześć gmin. Część z nich przygotowało rezerwę terenu pod tę inwestycję. Ale nie wszystkie.
- Niektóre tereny zdążyły już zostać zabudowane. Nie wszędzie obowiązywały plany miejscowe. W gminie Wiśniówka korytarz w ogóle nie jest wyznaczony. Dawne plany magistratu wymagają ponownego sprawdzenia – dodaje wicedyrektor.
Temat powrócił po deklaracji premiera. - Próbujemy stworzyć porozumienie z miastem, powrócić do kwestii projektowania zadania. Trzeba też ustalić finansowanie. Ani samorząd województwa, ani władze miasta nie są w stanie same udźwignąć inwestycji – wyjaśnia Karol Rożek.
Wschodnia obwodnica ma być jednojezdniową lub dwujezdniową drogą klasy GP, z dopuszczalną prędkością do 100 kilometrów na godzinę.
- Sam wykup gruntów będzie kosztował 40 milionów złotych – i to przy optymistycznym założeniu. Budowa to mniej więcej 100 milionów złotych – prognozuje Karol Rożek.
Koszty mogą wzrosnąć, bo urzędnicy muszą dopiero sprawdzić, ile czeka ich wyburzeń i jakie przeszkody terenowe będą musieli pokonać przy realizacji inwestycji. Oprócz tego obwodnica będzie krzyżować się z dwoma drogami wojewódzkimi i trasą ekspresową S74 w kierunku Opatowa. W tym celu trzeba będzie rozbudować istniejący węzeł na ekspresówce - lub zbudować nowy.
Pieniądze zamiast deklaracji
W maju wicemarszałek województwa świętokrzyskiego Jan Maćkowiak i wiceprezydent Kielc Tadeusz Sayor ponownie rozmawiali o inwestycji. Powstało wstępne porozumienie, które mają sygnować obie strony. Trafiło już do urzędu miasta. Wiąże się z zabezpieczeniem pieniędzy na niezbędną dokumentację. Koszty jej przygotowania oszacowano na trzy miliony złotych.
Wstępne ustalenia zakładają, że marszałek województwa pokryje około 2/3 kosztów dokumentacji, zaś resztę zapłaci urząd miasta.
Nie wiadomo jeszcze, kto będzie nadzorował przetarg i inwestycję. Samorządowcy myślą o powołaniu wspólnej komisji z przedstawicielami gmin, na której terenach przebiegać będzie obwodnica, a także z wojewódzkim i miejskim zarządem dróg oraz reprezentantem GDDKiA.
Przygotowanie dokumentacji, konsultacje społeczne i uzyskanie pozwoleń zajmą minimum dwa lata. Również dwa lata potrwa budowa. Najwcześniej kierowcy mogliby pojechać obwodnicą w 2022 roku. Ale to optymistyczne założenia, bo wciąż brakuje dofinansowania.
Dlatego samorządowcy liczą, że za deklaracjami premiera pójdą konkrety, a na budowę obwodnicy uda się pozyskać pieniądze Programu Operacyjnego Rozwój Polski Wschodniej lub środków budżetu państwa.