– Na wykonawców czyhają zagrożenia, jak choćby drenaż naszego rynku pracy przez rynki europejskie. Niemiecki rynek infrastrukturalny będzie potrzebował wkrótce gigantycznej ilości pracowników z centralnej i wschodniej Europy. Tam rzeczywiście potencjał wykonawczy w stosunku do potrzeb jest bardzo niewielki – mówi w rozmowie z portalem „RynekInrastruktury.pl” Jerzy Werle, prezes firmy Warbud.
Emilia Derewienko, RynekInfrastruktury.pl: Jaka jest teraz sytuacja w branży budowlanej?
Jerzy Werle, prezes firmy Warbud: Jest za wcześnie, aby powiedzieć, że wykonawcy mają co robić. Ciągle czekamy na wysyp projektów infrastrukturalnych, potencjał firm wykonawczych jest bardzo duży i jesteśmy w stanie zrobić zdecydowanie więcej. Istnieją zagrożenia, o których często mówimy, takie jak wzrost kosztów robocizny i drenaż naszego rynku pracy przez europejskie rynki, które coraz bardziej się rozwijają. Mam na myśli zwłaszcza niemiecki rynek infrastrukturalny, który w tej chwili zyskuje 4 mld euro rocznie, więc będzie potrzebował gigantycznej ilości pracowników z centralnej i wschodniej Europy. Tam rzeczywiście potencjał wykonawczy w stosunku do potrzeb jest bardzo niewielki.
Projekty infrastrukturalne są w tym momencie przygotowane lepiej, ponieważ jest formuła „zaprojektuj i wybuduj”, dzięki czemu wykonawcy mogą bardzo dobrze zoptymalizować te przedsięwzięcia. Mamy nadzieję, że również polityka rządu w kierunku coraz większej ilości projektów partnerstwa publiczno-prywatnego, spowoduje, że będzie to zaprojektuj, wybuduj i utrzymaj. Z całą pewnością bardzo dobrze zoptymalizowane projekty będą korzystne dla budżetu państwa.
Kiedy może nastąpić ten wysyp projektów?
Czekamy na to już od zakończenia poprzedniej perspektywy i myślę, że jeszcze trochę to potrwa. Dla nas, wykonawców, ta praca i związane z nią przeroby i zyski, zaczną się w drugiej połowie 2018 roku, albo nawet później ze względu na to, że większość przetargów infrastrukturalnych to „zaprojektuj i wybuduj”. To oznacza od 9 miesięcy do roku, żeby zaprojektować i uzyskać pozwolenie na budowę i dopiero zacząć faktyczną realizację. Myślę, że ten rok i co najmniej połowa 2018 roku, będą chude.
Jakie mogą być skutki tych chudych lat?
Wielkich następstw tej sytuacji nie będzie. Sądzę, że firmy są przygotowane do zwiększenia swoich obrotów, a poziom obrotów, który jest w tej chwili i poziom niedużego zysku, który obecnie ma każdy z przedsiębiorców – mam na myśli dużych, generalnych wykonawców – pozwoli spokojnie przetrwać do tego zapowiadanego boomu.
Ten boom nie jest tylko pozytywnym zjawiskiem. Nie boi się pan kumulacji robót?
Oczywiście, jest to pewne ryzyko, dlatego w Warbudzie ostrożnie podchodzimy do przetargów i ofert, jakie składamy. Zdajemy sobie sprawę ze wzrostu cen i musimy uwzględniać ryzyko tego wzrostu. Przypuszczam, że pierwsze przetargi, które pojawią się w większej ilości, zostaną wygrane przez większych ryzykantów, którzy nie uwzględnią problemów z siłą roboczą.