Doprowadzenie do decentralizacji w GDDKiA, poprawa Prawa zamówień publicznych i lepsza współpraca z MIR i wykonawcami – to główne zmiany, jakie powinny nastąpić, by GDDKiA mogła prawidłowo realizować program budowy dróg. Ich wprowadzenie postuluje Jarosław Duszewski, ostatni szef Alpine Bau w Polsce, jeden z kandydatów na stanowisko Generalnego Dyrektora Dróg Krajowych i Autostrad.
Edyta Wsół, „RynekInfrastruktury.pl”: Jak przebiega procedura konkursowa?
Jarosław Duszewski: Aktualnie wiadomo mi, że jestem dopuszczony do drugiego etapu, a 5 maja odbędzie się rozmowa kwalifikacyjna. Wcześniej na podstawie przedłożonych przeze mnie oświadczeń i dokumentów stwierdzono, że spełniam wymagania formalne postawione w ogłoszeniu o naborze. W trakcie rozmowy kwalifikacyjnej sprawdzona zostanie wiedza oraz zbadane zostaną kompetencje kierownicze. Przedstawić trzeba również prezentację dotyczącą koncepcji zarządzania GDDKiA.
W kolejnych pięciu latach do wydania na drogi krajowe mamy około 93 mld zł (zgodnie z projektem PBDK 2014-2023 – przyp. red). Do czuwania nad realizacją nowego PBDK nie można dopuścić kogoś oderwanego od tego tematu. Tylko dobry fachowiec wspólnie z politykami może w tej kwestii wiele zdziałać i będzie dużo lepszym kandydatem ze względu na swoją wiedzę o rynku.
Dlaczego to Pan powinien zostać szefem GDDKiA?
Przekornie odpowiem, a dlaczego ktoś inny miałby zostać Dyrektorem Generalnym GDDKiA? W złożonych dokumentach przedstawiłem 30 lat swojej pracy, z tysiącami Polaków pracującymi na budowach udało mi się zrealizować 2500 km dróg i autostrad. Jestem bardzo dumny, że uczestniczyłem w tym, co mamy obecnie, czyli sieci autostrad liczącej setki kilometrów i nowych dróg liczonych w tysiącach.
Mając za sobą 30 lat pracy w tym zawodzie chciałbym zakończyć karierę drogowca robiąc coś nie tylko dla siebie, ale i dla kraju, wiedząc, co i jak należy zrobić. Chciałbym, żeby wykorzystano moją wiedzę fachową, umiejętności i doświadczenie.
Na tę branżę patrzę nie z postawy robotnika, którego cenię, ale człowieka, który dawał pracę tysiącom ludzi, który zna wszystkie problemy rynku. Za moją kandydaturą przemawia to, że nie jestem zaangażowany politycznie po żadnej stronie. Jestem fachowcem, menedżerem do wynajęcia i teraz chcę być fachowcem i menedżerem dla rządu, dla Polski.
Tym samym, w razie wyboru mojej kandydatury biorę na siebie pełną odpowiedzialność za realizację rządowego programu budowy dróg z jak najlepszym skutkiem dla kraju. Ma być to bardzo transparentny układ i będę pierwszym, który w każdej chwili złoży dymisję, jeżeli przy budowie dróg powtórzą się problemy i napięcia społeczne, jak za kadencji poprzednich szefów GDDKiA – Lecha Witeckiego i Ewy Tomali-Boruckiej. Problemy te obciążały Rząd a powinny wyłącznie kierujących GDDKiA.
Co zostawiły po sobie poprzednie osoby p.o. Generalnego Dyrektora Dróg Krajowych i Autostrad?
Przeraża mnie to, że przy tak wielkich pieniądzach, które otrzymaliśmy z UE, GDDKiA doprowadziła do bankructwa wielu firm, zarówno dużych jak PBG, Hydrobudowa i Alpine Bau, ale i małych, rodzinnych firm, które wierzyły, że dzięki realizacji projektów infrastrukturalnych za ogromne środki z UE ich firmy poprzez zatrudnienie nowych ludzi i zakup sprzętu będą się rozwijały, a zamiast tego zbankrutowały. Okazało się, że pieniądze zamiast być kołem zamachowym stały się dla wielu początkiem tragedii.
Zadaniem GDDKiA było sprawdzanie, gdzie te pieniądze przepływają. Nie sztuką jest budować, ale sztuką jest budowanie na czas i dobrze. Co prawda wybudowaliśmy w Polsce sporo kilometrów dróg, lecz ich jakość pozostawia wiele do życzenia, co pokazuje jeden z ostatnich raportów Najwyższej Izby Kontroli. Aktualnie p.o. dyrektora GDDKiA to Tomasz Rudnicki, który od 2008 roku odpowiadał w tej instytucji za jakość i jako jedyny w kierownictwie GDDKiA posiada doświadczenie w zakresie drogownictwa. Jego samozadowolenie z faktu, że od 2013 roku zaczęto badać jakość jest nie na miejscu i zastanawiam się, co ten dyrektor robił przez poprzednie pięć lat.
Jeszcze do dziś drogi są oddawane do użytku z opóźnieniem, otwierane są trasy, które powinny służyć kierowcom od 2012 roku. Do tego dochodzi spustoszenie wśród firm drogowych, których pracownicy szukają teraz ratunku wyjeżdżając poza granice Polski. Ci ludzie nie musieliby wyjeżdżać, gdyby GDDKiA działała w inny sposób.
Jak powinna Pana zdaniem funkcjonować Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad?
Chciałbym, żeby GDDKiA była partnerem, który dla rządu pilnuje wykonania budżetu w zakresie realizacji Programu Budowy Dróg Krajowych. Aktualnie rząd jest w trakcie uchwalania tego programu i pojawia się pytanie, czy jeżeli w strukturach GDDKiA nie pojawią się fachowcy spoza jakiegokolwiek układu, to czy ten program zostanie wykonany?
Zaobserwowałem, że na linii GDDKiA – rząd istnieje zbyt dużo sytuacji, za które odpowiadać musi potem rząd. Te napięcia sprzed kilkunastu miesięcy związane z bankrutującymi firmami były spowodowane przez GDDKiA, a nie radę ministrów. Moim zdaniem za tę sytuację powinni odpowiadać ci, którzy zarządzają Generalną Dyrekcją. Rząd nie ponosi za to odpowiedzialności.
Drogi z założenia budujemy na 50-70 lat, jednak teraz okazuje się, że 70% tego, co wybudowano nie posiada odpowiedniej jakości. Dlatego już teraz należy się zastanawiać nad tym, jakie środki należy zabezpieczyć na to, by nie dopuścić do zniszczenia nowych dróg. Jeżeli ta infrastruktura ma służyć bezawaryjnie i bezpiecznie użytkownikom przez następne kilkadziesiąt lat, należy podjąć skutecznie działania celem pozyskiwania większych środków na utrzymanie dróg i mostów już od 2016 roku.
Moim zdaniem jedynie generalne zmiany w strukturach mogą pozytywnie wpłynąć na pracę GDDKiA. Szef tej instytucji nie współpracował do tej pory należycie z prezydentami miast, którzy przecież również są zarządcami dróg krajowych w swoich miastach, niczego się z nimi nie konsultuje i uważam to za porażkę.
Jak można poprawić tę sytuację?
Aktualnie o wszystkim decyduje centrala, a dyrektorzy 16 oddziałów są pozbawieni jakiejkolwiek możliwości podjęcia działania. To w oddziałach powinny zapadać decyzje dotyczące kontraktów, tego, czy są one dobrze nadzorowane i terminowo realizowane. Generalny Dyrektor powinien przekazać tę odpowiedzialność na niższy szczebel.
Jeżeli uda mi się wygrać konkurs, będę dążył do decentralizacji i pełnej transparentności tej instytucji. Trzeba też patrzeć na cele dalekosiężne, które powinny zostać osiągnięte. Jednym z nich jest poprawa Prawa zamówień publicznych biorąca pod uwagę ukrócenie stosowania przez wykonawców dumpingowych cen, z którymi wygrywają przetargi. Jeśli będziemy do tego dopuszczać, to powtórzy się sytuacja z pierwszej perspektywy finansowej, a trzeciej perspektywy finansowej już mieć nie będziemy.