Jest szansa, że w perspektywie dwóch, trzech miesięcy ukonstytuuje się Rada Ekspertów. Ma ona funkcjonować przy ministrze infrastruktury i budownictwa. Będzie stała na straży m.in. równego rozłożenia ryzyk w kontraktach.
Powołanie Rady Ekspertów to jeden z wniosków przedstawionych w ramach podsumowania prac zespołów roboczych pracujących nad optymalizacją procesu realizacji inwestycji drogowych. To propozycja, która odnosi się do praktyki stosowania zamówień publicznych. – Myślę, że na targach Autostrada Polska w Kielcach (31 maja – 2 czerwca - dop.) będziemy mogli już mówić o ukonstytuowaniu się Rady i doborze personaliów – mówi Rafał Bałdys, przewodniczący zespołu ds. forum kontraktowego, wiceprezes Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa.
Najpierw Rada, potem narodowe forum
Rada Ekspertów to pierwszy etap zapowiadanego wcześniej Narodowego Forum Kontraktowego – wyjaśnia Rafał Bałdys. To Rada opracuje ostateczną formułę działania Forum. Jednak jej głównym zadaniem będzie przygotowanie wzorcowej dokumentacji przetargowej: umowy na realizację zamówienia, wytycznych dotyczących sporządzania opisów przedmiotu zamówienia oraz wytycznych dla prowadzenia postępowań przetargowych – chodzi np. o stosowanie pozacenowych kryteriów wyboru ofert, kodeks dobrych praktyk itp.
– To ciało, które w założeniu będzie reprezentowało wszystkie strony kontraktu: zamawiających, projektantów, samorządy, samorządy zawodowe, związki zawodowe. Ma to być bardzo szerokie forum, którego celem będzie wypracowanie akceptowalnych dla branży rozwiązań – mówi Rafał Bałdys.
Umocowanie w zarządzeniu ministra
Rada Ekspertów ma być powołana zarządzeniem ministra. – To da temu ciału kredyt do działania – mówi szef zespołu. Zaznacza jednak, że nie będzie to miało wprost przełożenia na obowiązkowe stosowanie wypracowanych przez Radę wzorów dokumentów. – Szansy upatrujemy jednak w tym, że wzory wypracowane przez środowisko jako te, które będą rekomendowane przy stosowaniu procedur zamówień publicznych, opublikuje prezes Urzędu Zamówień Publicznych – mówi.
– Naszym celem jest, by uzgodnione warunki umowy i inne dokumenty kontraktowe, były powszechnie stosowane. By były traktowane jako wzór, który odzwierciedla równowagę stron – mówi przewodniczący zespołu ekspertów powołanego przez MIB. Zastrzega, że należy się liczyć z tym, że początkowo zamawiający mogą nie być zadowoleni z takiego rozwiązania. – To będzie zmiana paradygmatu, w którym zamawiający przenosili odpowiedzialność za swoją niekompetencję na wykonawcę. We wzorze, który wspólnie będziemy starali się wypracować, takiej możliwości nie będzie. Każda ze stron kontraktu będzie ponosiła odpowiedzialność za te ryzyka, którymi potrafi zarządzać najlepiej – stwierdza Bałdys.
Mniej sporów, niższe koszty
Czy równomierne rozłożenie ryzyk, a co za tym idzie, szansa na poprawę relacji między zamawiającym a wykonawcą przyczyni się do oszczędności i wpłynie na to, że w przyszłości nie będą powstawały tak gigantyczne roszczenia, z jakimi mamy do czynienia obecnie. – Nie do końca – mówi Bałdys.
Jak stwierdza, roszczenia najczęściej powstają z powodu źle zdefiniowanego zakresu robót. – Na przykład w projekcie czegoś brakuje, albo coś źle zostało zapisane – tłumaczy. Jak dodaje, najczęściej następuje to w konsekwencji wyboru projektanta czy autora koncepcji za najniższą cenę. – Wykonawca wycenia swoją ofertę na podstawie źle przygotowanych dokumentów, a potem okazuje się, że rzeczywistość, którą zastaje na placu budowy jest istotnie różna, od tego, co wynika z projektu – mówi. Wówczas pojawiają się roszczenia, których wypłaty zamawiający zwykle odmawia, argumentując, że należało to przewidzieć. – A przecież wykonawca nie jest wróżką. I stąd – w dużym skrócie – mamy te 10 mld zł roszczeń – mówi wiceprezes PZPB.
– Jeśli będziemy mieli zrównoważone warunki kontraktów, to należałoby się spodziewać, że w dającej się przewidzieć perspektywie, projekty będą dużo lepszej jakości – mówi Rafał Bałdys. Tyle że na efekty trzeba poczekać. – Od tego, że dziś przyjmiemy takie rozwiązania, dokumentacja, która leży w szafach u zamawiającego nie stanie się lepsza. Dokumenty, które w najbliższych latach będę podstawą ogłaszania przetargów są wadliwe – stwierdza Bałdys.
Natomiast na pewno, jego zdaniem, oszczędności mogą pojawić się z chwilą, kiedy nie będziemy mnożyć sporów i przenosić ich na okres po realizacji. – Wtedy koszty są wielokrotnie wyższe. Dziesięć milionów zł, które trzeba było zapłacić na etapie realizacji, to 19 mln zł do zapłaty obecnie – mówi.