– Zarzut Najwyższej Izby Kontroli dotyczący tego, że Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad nie wyciągnęła konsekwencji wobec inżynierów kontraktu za niedopełnienie nadzoru na kontrolowanych inwestycjach, choć mogła żądać od nich odszkodowań, jest szatański – uważa Rafał Bałdys wiceprezes Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa.
Według raportu Najwyższej Izby Kontroli „Działania Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad na rzecz zapewnienia odpowiedniej jakości robót drogowych” GDDiK nie potrafiła zapewnić wystarczająco dobrego nadzoru nad jakością robót drogowych prowadzonych w latach 2008-2009.
– Wyniki tej kontroli przypominają oczywistą prawdę o tym, że kiedyś było źle w sektorze budowy dróg. Branża wielokrotnie apelowała do inwestorów publicznych, aby skupili się na wymaganiu od wykonawców dbałości o jakość i na wybieraniu ich na podstawie innych kryteriów niż cenowe – mówi Rafał Bałdys wiceprezes Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa.
Przypomina, że wytknięte przez NIK zaniedbania zostały naprawione, ponieważ GDDKiA zainwestowała w laboratoria drogowe ponad 100 mln zł. Dzięki temu można teraz domniemywać, że jakość obecnie prowadzonych robót będzie zgodna z wymogami kontraktów.
Według wiceprezesa Bałdysa wniosek NIK mówiący o tym, że za słabą jakość prac należy karać inżynierów kontraktu dowodzi całkowitego braku wiedzy o przebiegu procesu inwestycyjnego. Uważa, że nie można od firmy świadczącej usługi intelektualne żądać odszkodowania materialnego.
W dodatku żadna z firm w Polsce ani nawet zespół przedsiębiorstw nie byłby w stanie pokryć wyliczonych na 63 mln zł strat. W kontraktach realizowanych przez GDDKiA, jak twierdzi Rafał Bałdys, inżynier kontraktu nie ma żadnej swobody realizacji swoich obowiązków.
Więcej na ten temat w Monitorze. Przeczytasz o:
- problemach z zatrudnianiem inżynierów kontraktu,
- przyczynach złej jakości dokumentacji przetargowej.
-