W Demokratycznej Republice Konga trwają przygotowania do budowy elektrowni wodnej, która będzie mogła zasilić połowę Afryki, a jej moc będzie równa dwudziestu elektrowniom jądrowym. Krytycy przekonują jednak, że inwestycja może zrujnować ekosystem, a do jej budowy konieczne będzie przesiedlenie 60 tys. ludzi – informuje The Guardian.
Budowa największej na świecie tamy Inga 3 ma się rozpocząć w przeciągu kilku miesięcy. Obiekt może zacząć wytwarzać energię elektryczną jeszcze przed upływem kolejnych pięciu lat. Pierwszą część projektu wycenia się na 14 mld dolarów, jednak kolejne etapy inwestycji to koszt nawet 100 mld dolarów. Oczekiwana zdolność generowania energii elektrycznej to nawet 40 tys. MW – prawie dwa razy tyle, ile zapora Trzech Przełomów w Chinach lub 20 dużych elektrowni jądrowych.
Krytycy tego pomysłu wskazują jednak na to, że w początkowej fazie projektu przeniesionych ze swoich domów może zostać 35 tys. ludzi, a w dalszych etapach – 25 tys. Ponadto, rozpoczęcie budowy ma się rozpocząć w listopadzie, jeszcze przed oddaniem analiz i badań oddziaływania elektrowni na środowisko.
Tymczasem kongijski rząd oczekuje, że gigantyczna elektrownia wodna ruszy już w 2021 roku. Wykonawcą zostanie prawdopodobnie jedno z konsorcjów chińskich, specjalizujących się w tego typu inwestycjach. Kongo otrzymało także wsparcie w formie dotacji od Afrykańskiego Banku Rozwoju i Banku Światowego, w wysokości 141 mln dolarów.
Cały artykuł