Jestem przekonany, że można wygrać z chińskim kapitałem, jeśli koszty liczymy normalnie. Podkreślam - normalnie, tj. uczciwie kalkujemy prace, materiały i wyliczamy ryzyka. Niektóre oferty chińskich firm były w miarę normalne, ale były też takie, które według nas były absolutnie nie do zrobienia w przedstawionej cenie. Życie zweryfikuje, kto miał rację – mówi Tomasz Feil, prezes Elfeko, jednej z największych w kraju firm z branży elektroenergetycznej.
Elfeko realizuje obecnie trzy duże budowy linii dwutorowych 400 kV dla Polskich Sieci Elektroenergetycznych. Są to linie relacji Kozienice - Siedlce w woj. mazowieckim (długość ok. 90 km), a także Gdańsk – Grudziądz w woj. pomorskim i kujawsko-pomorskim o dł. ok. 110 km oraz z Bydgoszczy do Pątnowa (kujawsko-pomorskie i wielkopolskie o dł. ok.100 km). Realizacja pierwszej linii potrwa do maja 2017 r. – dla części budowlanej i do końca 2018 r.- dla części ogólnej. Budowa dwóch kolejnych linii potrwa do 2019 r. Wartość każdego z kontraktów to ok. 300 mln zł. To jedne z największych inwestycji przesyłowych realizowanych obecnie w Polsce. Tomasz Feil, Prezes Elfeko jest zadowolony z wyników firmy w 2015 r.
- Wiąże się to z trwającą obecnie fazą dużej modernizacji i rozbudowy całego systemu elektroenergetycznego. Podejrzewam, że już niedługo ten główny pakiet modernizacyjny się zakończy. Będzie dużo inwestycji w zakresie budowy sieci dystrybucyjnych, podłączenia nowych źródeł energii, farm wiatrowych, ogniw fotowoltaicznych, ale w temacie modernizacyjnym obiektów liniowych nie będzie już tak dużo zamówień, jak było do tej pory. Dosyć optymistycznie patrzę na przyszłość, ale nie mam wątpliwości, że boom trwający od kilku ostatnich lat powoli gaśnie. Na pewno będzie dużo modernizacji obiektów stacyjnych. Na tym rynku widać bardzo dużo wykonawców i ostrą konkurencję – mówi prezes Elfeko.
Droższe rozwiązania, większe ceny prądu
Według prezesa przyszłością branży są inwestycje podnoszące jakość usług. - Rosną wymagania odbiorców jeżeli chodzi o jakość energii, terminowość dostaw np. brak przerw. Z tego powodu koniecznością jest, by łączyć wszystkie sieci w pętle, tak aby stacje elektroenergetyczne były dwustronnie zasilane. Większość stacji w Polsce jest dwustronnie zasilana, ale nie wszystkie. Podejrzewam, że ze względu na niezawodność dostaw energii elektrycznej koniecznością jest to, żeby wszystkie, a na pewno znamienita większość stacji połączyć w taką sieć. W Polskiej energetyce jest jeszcze sporo pracy dla dobrych firm – mówi prezes Elfeko.
Problemem inwestorów – choć niekoniecznie wykonawców – mogą być rosnące wymagania społeczne. Przy braku specustawy dla sieci dystrybucyjnej każda inwestycja musi być negocjowana z okolicznymi mieszkańcami.- Koniecznością staje się, żeby linie do miast wprowadzać kablowo, nie napowietrznie. Takie rozwiązania stosuje się na zachodzie. Tyle tylko, że linie kablowe są zdecydowanie droższe – i to 4, 5-krotnie. To są znaczne różnice. Mimo to jestem przekonany, że w tę stronę będzie zmierzać budownictwo energetyczne w okolicach miast. Pojawia się kwestia coraz większych odszkodowań ze względu na droższe grunty, większe wymagania ludzi. Rośnie opór społeczny, ponieważ każdy chce mieć prąd, ale z drugiej strony ludzie nie chcą mieć linii wysokiego napięcia za oknem – tłumaczy Tomasz Feil. Nic jednak nie jest za darmo. Możemy mieć pewność, że inwestor w taryfie odbije sobie większe koszty budowy.
Z Chińczykami da się wygrać
Tomasz Feil nie ma najlepszego zdania o swojej konkurencji. – Ze względu na dużą ilość wykonawców, którzy przeszli z różnych innych sektorów budownictwa np. budownictwa drogowego, wzrosła konkurencja i spadła rentowność robót. Na rynku energetycznym pojawiły się firmy, które wygrały przetargi po zaniżonych cenach i nie są w stanie zrealizować tych kontraktów. Bywa, że później te przetargi wracają do wtórnego obiegu, bo firmy nie wykonały prac. Moim zdaniem wiąże się to ze zbyt dużym otwarciem i małą specjalizacją oraz dość niskimi wymaganiami referencyjnymi w stosunku do wykonawców – twierdzi prezes Elfeko.
Na polskim rynku agresywnie rozpychają się też przedsiębiorstwa z Chin. Wygrywają przetargi na budowę obiektów przesyłowych, linii przesyłowych, stacji rozdzielczych najwyższych napięć. - W żadnym z tych kontraktów, w których i my uczestniczyliśmy nie minął jeszcze termin zakończenia. Niektóre oferty były w miarę normalne, ceny oferentów były zbliżone, ale były też takie, które według nas były absolutnie nie do zrobienia w przedstawionej cenie. Życie zweryfikuje, czy można te obiekty wybudować w takich cenach - mówi prezes Feil.
Czy można wygrać przetarg w starciu z chińskim kapitałem? - Jestem przekonany, że można wygrać, jeśli koszty liczymy normalnie. Podkreślam - normalnie, tj. uczciwie kalkujemy prace, materiały i wyliczamy ryzyka i to wpisujemy w cenę. Pamiętajmy też, że firmy z Chin na stacje elektroenergetyczne sprowadzają często chińskie aparaty w cenach, które oni dostają. Oczywiście określenie „chińszczyzny” jako czegoś gorszego to już dawno przeżytek, ale nie wiadomo, na ile te aparaty będą dopuszczone przez inwestorów do stosowania. Być może to są bardzo dobre urządzenia. Są jednak służby techniczne u inwestorów, które odpowiadają za jakość, zgodność parametrów. Jestem przekonany, że sprawdzą to skrupulatnie. Zobaczymy, jak to się zakończy – tłumaczy Tomasz Feil.