W niedzielę 24 kwietnia rozpoczęła się w Krakowie jedenasta edycja Routes Europe, w której rolę gospodarza pełni Międzynarodowy Port Lotniczy Kraków-Balice. To na pewno duże wyróżnienie i splendor dla krakowskiego lotniska, znakomita okazja do zaprezentowania się branży z całej Europy. Ale to wydarzenie nie tylko dla krakowskiego portu lotniczego. Także inne lotniska polskie w mniejszym, czy większym zakresie na spotkaniu się pokażą, przeprowadzą rozmowy z przewoźnikami. Nie wypada nie być, zwłaszcza że odbywają się w Polsce.
Czy jednak takie spotkania mają jeszcze jakiś większy sens? Czy podobnie jak w przypadku wielu imprez targowych ich blask gaśnie? Na pewno nowe metody komunikacji i dostępność informacji ograniczają znaczenie tego rodzaju imprez jako narzędzia marketingu bezpośredniego, twarzą w twarz, służące budowaniu relacji z dotychczasowymi i potencjalnymi kontrahentami – liniami lotniczymi. Czy zatem lekceważyć takie imprezy? Nie, ale…
Pierwsze „ale” do organizatorów. Coraz częściej oferowane są inne elementy „wydarzenia targowego” takie jak panele dyskusyjne, konferencje czy seminaria. Pojawia się dodatkowa wartość dla uczestników. Drugie „ale” do uczestników – jak wyciągnąć z takiej imprezy maksimum? Maksimum liczone nie tylko liczbą odbytych spotkań, ale raczej ich jakością i wartością dodaną dla rozwoju biznesu.
Uczestnictwo w Routes da efekty tylko jeśli będzie elementem większej, uporządkowanej strategii rozwoju połączeń lotniczych z danego lotniska i ciągłej komunikacji odpowiedzialnego za rozwój połączeń z przyszłymi i obecnymi klientami. Jednym z elementów takiej kompleksowej strategii rozwoju połączeń lotniczych jest plan komunikacji. Taki plan może przewidywać wykorzystanie Routes.