Wypełnimy zobowiązania wobec Unii, a dodatkowe 6 miesięcy ma dać czas rządowi na przygotowanie rozwiązań, które będą korzystniejsze dla rynku OZE w Polsce – tłumaczy w rozmowie z RI Wojciech Zubowski, poseł PiS i sprawozdawca nowelizacji ustawy o Odnawialnych Źródłach Energii.
Wprowadzona w grudniu na ostatnią chwilę nowelizacja ustawy o OZE wprawiła w konsternację całą branżę. Odroczenie dopłat dla mikro- przedsiębiorców pozostawiło wiele osób, które już zainwestowały pieniądze, na lodzie. Eksperci podkreślali zupełny brak konsultacji i wyjaśnień, w którą stronę zmierza branża. Wszyscy czekają na zapowiedzianą na 1 lipca ustawę – bez pewności, że faktycznie będzie to już ostateczna data wprowadzenia przepisów.
Mimo tych zastrzeżeń Wojciech Zubowski, poseł PiS i sprawozdawca poselskiej nowelizacji, broni decyzji swojej i kolegów. – Poprzednia nowelizacja ustawy o OZE nie wymagała konsultacji społecznych, ze względu na to, że był to projekt poselski. Mimo tego uwzględniono (przynajmniej część) głosów docierających do posłów w sprawie zmian. Obecne prace Ministerstwa Energetyki nad ustawą są konsultowane, chociażby podczas posiedzeń sejmowego zespołu energii odnawialnej. Udział w nich biorą przedstawiciele prosumentów i ME – tłumaczy Wojciech Zubowski.
Najważniejsze zmiany do 1 lipca
Poseł ma czyste sumienie, jeśli chodzi o mikro- producentów. – Właściciele instalacji, którzy czekali na wejście nowych taryf od 1 stycznia mogą skorzystać z możliwości sprzedaży energii w cenach rynkowych (obecnie 100%, przedtem 80% ceny rynkowej). Z informacji medialnych wynika, że zmiany, które jeszcze mają być zaproponowane przez ME mają wspierać właścicieli mikroinstalacji produkujących energię na własny użytek, ale nie nastawiających się na nadprodukcję energii – tłumaczy.
Eksperci tłumaczą, że skutkiem nagłej zmiany prawa będzie spadek zainteresowania i odwrócenie się ludzi od OZE. Odsunięcie wejścia przepisów sprawia, że wiele osób nie ma pewności, czy przed 1 lipca nie nastąpią kolejne zmiany, a tego typu niepewność nie wpływa na chęć inwestowania.
– Proszę pamiętać, że zmiany wprowadzane są na skutek zmiany rządu i mającego w sejmie większość ugrupowania. Dlatego zakładam, że kolejne (czyli po czerwcu 2016r.) zmiany ustawy są mało prawdopodobne, a nawet w przypadku ich wystąpienia nie będą one miały charakteru fundamentalnego – ponieważ te zmiany wprowadzone zostaną do końca czerwca – uspokaja poseł Zubowski.
Wypełnimy unijne normy
Głównymi argumentem za nowelizacja była chęć wsparcia biogazowi. Według PiS projekt ustawy poprzedniego rządu zupełnie je pomijał, choć posłowie PO przekonywali, że ich ustawa przewidziała 25 proc. rynku OZE dla rozproszonych wytwórców – a więc zapewniała ochronę także biogazowniom.
– Zdaniem rządu (i również moim) energia uzyskiwana z biogazowni pozwala zagospodarować odpady z produkcji rolniczej czy hodowli (są też technologie wykorzystujące odpady komunalne), generuje większą ilość miejsc pracy i jest ona bardziej przewidywalna, niż energia uzyskiwana z wiatru czy słońca. Zakładam, że zmiany przepisów, które wkrótce zostaną zaproponowane przez rząd, będą uczynią produkcję energii z biogazu bardziej opłacalną niż teraz – tłumaczy Zubowski. - Nie jestem jednak w stanie przedstawić szczegółów projektu przygotowywanego przez ministerstwo, po części również dlatego, że cały czas trwają prace i konsultacje. Niewykluczone, że może być to np. obowiązek zakupu zielonych certyfikatów z biogazowni rolniczych. Wskazanie przez PO 25% rynku dla rozproszonych odbiorców nie gwarantuje tego, że w tych 25% znajdzie się pożądana ilość energii wytwarzana w ten sposób. Porównując dane dotyczące wytwarzania energii z biogazu choćby z danymi z Niemiec, zauważyć można stosunkowo niewielki udział tej energii w rynku OZE.
Według ekspertów przesunięcie ustawy o pół roku spowoduje, że Polska nie wypełni celu w zakresie udziału OZE w bilansie energetycznym. Jeśli 15 proc. energii w 2020 r. nie będzie pochodziła z OZE, czekają nas drakońskie unijne kary. Także tutaj poseł Zubowski jest spokojny.
– Nie sądzę, by przesunięcie o pół roku wejścia w życie rozdziału czwartego miało zagrażać wypełnieniu zobowiązań dotyczących produkcji energii z OZE do 2020r. Z posiadanych przeze mnie danych wynika, że przekraczamy obecnie przyjęty plan produkcji zielonej energii. Świadczyć też o tym mogą ceny zielonych certyfikatów. Uważam, że zobowiązania te wypełnimy, a te 6 miesięcy ma dać czas rządowi na przygotowanie rozwiązań, które będą korzystniejsze dla rynku OZE w Polsce – tłumaczy poseł.