Terminal DCT w 2010 roku nawiązał współpracę z armatorem Maersk Line i to znacząco wpłynęło na jego dynamiczny rozwój. Jak zaznaczył Boris Wenzel do czasu, kiedy w 2010 roku DCT przyciągnął uwagę do regionu, ładunki do Polski, Czech czy Słowacji były obsługiwane przez porty niemieckie w Bremenhaven czy Hamburgu, a - według szefa DCT - „perspektywy dla zachodniej Europy są raczej smutne, a Polska ma stabilny wzrost gospodarczy”.
Jednak, jak wskazuje Wenzel rozwój portów w Polsce jest hamowany przez biurokrację i funkcjonujące przepisy w Polsce. Są to przede wszystkim skomplikowane procedury kontrolne oraz kwestie finansowe. – Przeszkody biurokratyczne to dziedzictwo Polski z wcześniejszych czasów, to kwestia mentalności – przyznawał szef terminalu, ale wskazywał konieczność zmiany tych zwyczajów.
Konkretne zmiany, jakie środowisko portowe forsuje w Ministerstwie Transportu, Budownictwa i Gospodarki morskiej, to wprowadzenie pełnomocnictw podatkowych. – Chcemy doprowadzić do sytuacji, kiedy spedytorzy będą mogli funkcjonować jako agenci celni – powiedział. To odciążyłoby klienta od wszelkich czynności formalno-prawnych.
W kwestiach finansowych najbardziej palącym problemem są różne stawki VAT-u oraz wyższe niż w Niemczech opłaty celne. – Wpływ VAT-u na koszty całkowite jest kilkakrotnie większy niż koszt transportu – mówił Wenzel wskazując, że polskie porty mają o 20 proc. niższe koszty transportu niż porty w Rotterdamie czy w Hamburgu (wliczając w to koszt transportu morskiego, lądowego oraz opłaty portowe). To są, według niego, najistotniejsze bariery importowe, z jakimi borykają się porty w walce o atrakcyjność w branży transportu morskiego.
Jak twierdzi Wenzel obniżenie opłat celnych oraz przejrzystość stawek VAT wbrew pozorom dałyby zwiększenie wpływów do budżetu dzięki efektowi skali. Niższe stawki zachęciłyby kontrahentów do wysyłania towarów do Polski i to krajowy budżet, a nie budżet na przykład niemiecki, zasiliłyby wpływy z cła. (Zgodnie z przepisami Unii cła pobiera ten kraj członkowski, którego granicę jako pierwszą przekraczają towary spoza obszaru Schengen). – Powinniśmy robić to, co Niemcy – pobierać opłaty celne za towary jadące do Czech czy na Słowację – podsumował Boris Wenzel.