Łukasz Malinowski
Posłowie centrolewicy, przy poparciu znacznej części chadeków z EPP (grupa, do której należą posłowie PO) poparli dziś dwie "poprawki skonsolidowane", które były przedstawiane, jako kompromisowe rozwiązanie klinczu, w jakim znalazł się Parlament po tym, jak 16 kwietnia posłowie na sesji plenarnej odrzucili propozycję tzw. backloadingu (wstrzymanie aukcji 900 mln uprawnień do emisji CO2).
Pierwsza poprawka skonsolidowana uznaje, że backloading jest możliwy, gdy oceny wpływu pokazują, że nie ma istotnego ryzyka przenoszenia produkcji poza Europę przez sektory objęte ETS (carbon leakage), a także w "nadzwyczajnych warunkach", kiedy KE przeprowadza tylko jedną taką "adaptację" na nie więcej niż 900 mln uprawnień, gdy uprawnienia wracają na rynek w "przewidywalny i linearny sposób" oraz w wypadku, kiedy 600 mln uprawnień zasila fundusz niskowęglowych technologii i tym samym nie wraca do budżetu państw członkowskich.
Druga poprawka skonsolidowana dodatkowo przewiduje możliwość zmiany reguł pomocy publicznej dla sektorów objętych zaostrzoną polityką klimatyczną.
– Te pseudo-kompromisy to kpina z Parlamentu. Komisja Środowiska proponuje dokładnie to samo, co odrzucono w kwietniu, tyle, że w nowym opakowaniu – mówi Konrad Szymański z PiS. – Obiecana analiza wpływu będzie wykonana przez tę samą Komisję Europejską, która forsuje backloading. Gwarancje, że KE dokona interwencji na rynku tylko raz, a pozwolenia wrócą na rynek w niczym nie zmieniają pierwotnej wersji zaostrzenia polityki klimatycznej. Sensem propozycji jest ta sama biurokratyczna, administracyjna korekta rynku uprawnień. Dziwię się posłom, którzy nabierają się na takie tanie chwyty. Prawdziwym skandalem jest obietnica zmian reguł pomocy publicznej. To leczenie choroby, którą się samemu wywołało. Oznacza to, że bogate kraje będą mogły subsydiować swój przemysł energochłonny, jeszcze bardziej zaburzając konkurencję na wspólnym rynku. Wobec krajów takich jak Polska to propozycja jawnie wroga.