„Port Lotniczy Gdańsk nie udostępnia danych dotyczących zarobków poszczególnych swoich pracowników. Z przykrością stwierdzamy jednak, że po raz kolejny w kontekście naszej Spółki rozpowszechniane są nieprawdziwe informacje, tym razem jakoby Michał Tusk otrzymywał wyższe wynagrodzenie, niż osoba wykonująca obowiązki Dyżurnego Portu – jest to ewidentnym kłamstwem” – dementują przedstawiciele portu w oficjalnym komunikacie.
Szef pomorskiego PiS twierdzi, że zatrudnienie Michała Tuska na lotnisku jest przejawem „układu gdańskiego”, którego patronem jest Lech Wałęsa, a należy do niego m.in. prezydent Gdańska Paweł Adamowicz. Ponadto zarzuca on młodemu Tuskowi, że jednocześnie pracował dla portu jak i przewoźnika, a w ten sposób złamał zasady konkurencji i podstawowe standardy.
„Ponownie podkreślam, że port lotniczy nie konkuruje z liniami lotniczymi. Port lotniczy konkuruje z innymi portami lotniczymi. Najważniejszym zadaniem portu lotniczego jest wspieranie wszystkich linii lotniczych latających z tego portu. Port lotniczy Gdańsk im. Lecha Wałęsy wspiera, wspierał i będzie wspierał bez wyjątku wszystkie linie lotnicze operujące do Gdańska” – broni się port lotniczy.
13 sierpnia stowarzyszenie „Stop korupcji” przekazało Prokuraturze Rejonowej Gdańsk-Śródmieście zawiadomienie o możliwości działania na szkodę majątkową spółki Port Lotniczy Gdańsk przez Michała Tuska. Stowarzyszenie tłumaczy, że w przypadku syna premiera mogło dojść do złamania przepisów 296 i 296a kodeksu karnego – przeciwko obrotowi gospodarczemu.
Syn premiera podjął współpracę z lotniskiem jako specjalista ds. analiz ekonomicznych i marketingu. W porcie zarabia, jak sam przyznał w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” 3300 zł. „Super Express” relacjonuje, że pracownicy i związkowcy z gdańskiego lotniska są wściekli na młodego Tuska, że zarabia więcej niż inni pracownicy, podczas gdy nie posiada ani wykształcenia kierunkowego, ani doświadczenia.