Radni PiS domagają się dymisji prezesa za sprawę Michała Tuska. Chodzi o fakt, że według nich jest to konflikt interesów, kiedy pracownik lotniska świadczy jednocześnie usługi dla jednego z pracowników. Jak jednak stwierdził Kloskowski, ci ludzie nie znają się na branży lotniczej, a linie lotnicze nie konkurują z portami lotniczymi, ale z nimi współpracują.
Jak wyjaśnia Kloskowski w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”, Jarosław Frankowski, szef OLT Express, poprosił go o pomoc przy znalezieniu kogoś do PR, kiedy ruszał projekt OLT Express. W regionie działają trzy osoby, które zajmują się dziennikarstwem i są wyspecjalizowane w branży lotniczej. Kloskowski uważał, że Michał Tusk był wśród tej trójki osobą najbardziej kompetentną.
Prezes zaręczył także, że młody Tusk nie wynosił z lotniska żadnych informacji. Ponadto, według Kloskowskiego, nie było żadnego konfliktu interesów w tym, że Michał Tusk pracował jednocześnie dla portu lotniczego i dla OLT Express.
Syn premiera podjął współpracę z lotniskiem jako specjalista ds. analiz ekonomicznych i marketingu. W porcie zarabia, jak sam przyznał w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” 3300 zł. „Super Express” relacjonuje, że pracownicy i związkowcy z gdańskiego lotniska są wściekli na młodego Tuska, że zarabia więcej niż inni pracownicy, podczas gdy nie posiada ani wykształcenia kierunkowego, ani doświadczenia.
Wczoraj informowaliśmy o tym, że gdańskie lotnisko zaaresztowało samolot OLT Express. Jego wartość szacunkowa to około 8 mln zł. Kloskowski wyjaśnia w „Gazecie Wyborczej”, że była to procedura konieczna, aby wyegzekwować długi od przewoźnika. Według wiedzy prezesa portu OLT Express zalega z płatnościami m.in. firmom, od których leasingował sprzęt, cateringowym, pracownikom oraz lotniskom.