Postępowania przetargowe na budowę kolei dużych prędkości będziemy prowadzić w sposób, który zmaksymalizuje szanse polskich wykonawców – zapewniał podczas Kongresu Infrastruktury Polskiej członek zarządu Centralnego Portu Komunikacyjnego Piotr Rachwalski. Spółka nie będzie stawiać wymagań, których polskie firmy nie byłyby w stanie spełnić. Zamierza natomiast wprowadzać w życie wyroki Trybunału Stanu UE w sprawie ograniczania dostępu dla wykonawców spoza Unii.
Jak zauważył przedstawiciel CPK, słowa „polonizacja” i „repolonizacja” czy zwrot „patriotyzm gospodarczy” są dziś odmieniane przez wszystkie przypadki. –
Orzecznictwo Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej dodało nam wiatru w żagle. To właśnie ono stworzyło pierwszą furtkę do wyłączania firm z państw trzecich. Do tej pory w Polsce rynek bardzo rzadko ograniczano – podkreślił.
Konkurencja – tak, ale wewnątrz UE
Patriotyzm gospodarczy nie może jednak oznaczać ręcznego sterowania wynikami przetargów. – Oczywiście obowiązują nas przepisy PZP, konkurencja jako taka jest zawsze dobrze widziana. To ona pewnie pozwoliła Polsce w tak znacznym stopniu rozwinąć rynek budowlany – zastrzegł Rachwalski.
– Problemy, które obserwowaliśmy na początku programu budowy autostrad, teraz praktycznie się nie zdarzają. Podział na mniej więcej 15-kilometrowe odcinki na sieci dróg krajowych i autostrad spowodował, że nagle mniejsze firmy zaczęły brać udział w podziale tortu. Wcześniej uczestniczyło w tym tylko kilka dużych firm, które do znacznej części prac wynajmowały podwykonawców. To się zmieniło – kontynuował Rachwalski. Z czasem firmy, które wprawiły się na dużych budowach jako podwykonawcy lub konsorcjanci, zaczynają samodzielnie startować w przetargach – również tych kolejowych.
Atut polskich firm – znajomość rynku
Członek zarządu spółki CPK przyznał rację przedstawicielom wykonawców, uskarżającym się na zbyt małą liczbę zamówień. – Zapotrzebowanie na kontrakty jest większe niż potencjał zlecanych prac, bo wciąż utrzymuje się mały „dołek”. Świadczy o tym fakt, że w wielu przetargach otrzymujemy po kilkanaście ofert – stwierdził. Uspokoił jednocześnie nastroje, zapewniając, że prawdziwy boom inwestycyjny jest już blisko. – PKP PLK i my mamy do wydania kilkadziesiąt miliardów złotych. Nie wyobrażam sobie, by nie trafiły one do polskich firm. To dźwignia, lewar, który ma je rozwinąć – zaznaczył.
Nie wiadomo jednak na razie, jakie narzędzia prawne – poza wspomnianym wyrokiem TSUE – będą mieli do dyspozycji polscy zamawiający. Jednym z nich mają być procedury weryfikacji i certyfikacji, faworyzujące firmy mające potencjał w Polsce i płacące tu podatki (niezależnie od narodowości kapitału). – Również dostęp do wiedzy o rynku i doświadczenie w działaniu na nim będą wymuszały co najmniej tworzenie konsorcjów z udziałem doświadczonych w Polsce firm – przewidywał Rachwalski.
Przyszli wykonawcy muszą być sprawdzeni
Budowana przez CPK sieć kolei dużych prędkości będzie pierwszą w Europie Środkowo-Wschodniej. Członek zarządu spółki podkreślił, że nie wyobraża sobie, by zamawiający miał dla niewielkich oszczędności (rzędu kilkudziesięciu milionów złotych) ryzykować wybór firm niesolidnych i niesprawdzonych, które już nieraz pokazały, że można się po nich spodziewać kłopotów. – Orzecznictwo unijne nam pomaga: mamy w końcu narzędzia, by eliminować podmioty spoza UE i stawiać na swoich. Jednocześnie trzeba formułować takie wymagania, które będą do spełnienia przez polskich producentów i dostawców – stwierdził. Tam, gdzie będzie to możliwe technicznie, CPK zamierza informować rynek o szczegółach z wyprzedzeniem, tak by firmy mogły się przygotować.
Kwestie weryfikacji i certyfikacji są omawiane na Forum Dialogu Technicznego CPK, w którym udział bierze ponad 400 wykonawców. – Ponad 700 osób w kilkunastu grupach roboczych wypracowuje modele współpracy i wzorcowej umowy. To olbrzymia wiedza. Wszystko jest nakierowane na polonizację. Nie jest ona dla nas pustym słowem, ale praktyczną realizacją założenia, że inwestycje CPK muszą rozwijać polskie firmy – zakończył.