PZPB: Chcemy przewidywalnego rynku, a nie interwencji

Obszary, w których interwencja ze strony rządu byłaby potrzebna, to przede wszystkim eksport. – Wiąże się on z dużymi ryzykami. Podmiot publiczny mógłby ze wsparciem rządowym radzić sobie z nimi lepiej – argumentuje Styliński. Druga sfera, w której aktywność państwa mogłaby – zdaniem szefa PZPB – przynieść korzyści, to budownictwo mieszkaniowe. – Skoro prywatnym deweloperom nie udaje się budować tanich mieszkań – być może jest to zadanie dla spółki państwowej? Mogłaby ona stosować niższe, preferencyjne marże dla innych podmiotów państwowych, budujących mieszkania tam, gdzie są potrzebne, a rynek nie jest w stanie zagwarantować ich w odpowiednich cenach – zastanawia się nasz rozmówca.

Obecności podmiotów państwowych nie wymaga natomiast – jego zdaniem – rynek budownictwa infrastrukturalnego. – Torpol, Trakcja oraz inne podmioty przejęte w ostatnich latach przez spółki państwowe powinny być podmiotami w pełni rynkowymi. Gdyby Skarb Państwa zdecydował się je zbyć, być może któryś z polskich podmiotów byłby w stanie je kupić i powiększyć swoją grupę. Na przykład Mirbud pozyskał ostatnio z emisji akcji 200 mln zł, ma więc środki inwestycyjne – mówi prezes. Budowa potencjału to ważny element przygotowań do spodziewanego za kilka lat otwarcia rynku ukraińskiego.

PZPB nie widzi potrzeby interwencji państwa także w budownictwie energetycznym. – Polskie podmioty są w stanie realizować kontrakty na zasadach rynkowych. Trzeba jednak budować potencjał wewnętrzny, który dziś nie odpowiada on skali inwestycji energetycznych – zastrzega Styliński. Jak tłumaczy, wynika to w dużej mierze z dotychczasowego wolnego tempa inwestycji, zwłaszcza w sieci przesyłowe. – Wizja z 2007 r. polegała na otwarciu rynku i zaproszenia graczy z zewnątrz – jednak realny potencjał powstaje po stronie generalnego wykonawcy, który ma zabezpieczyć i ubezpieczyć kontrakt, pilnować harmonogramu i w razie potrzeby odpowiadać gwarancyjnie. Potencjał wykonawczy jest jednak podzielony: duże części robót powinni wykonywać generalni wykonawcy. Trochę za mało podkreśla się u nas konieczność wykonania kluczowych elementów zamówienia własnymi siłami – dodaje.

Z drugiej strony, według naszego rozmówcy, podwykonawcom powinno się pomagać poprzez system edukacji, finansowania dla sektora małych i średnich przedsiębiorstw, leasingu i jego zabezpieczeń, a wreszcie – tworzeniu przewidywalnego rynku. – Decyzje o zmianie wymaganej technologii podejmowane znienacka – takie jak w branży drogowej zmiana wymaganych barier ze stalowych na linowe czy nawierzchni asfaltowych na betonowe – zniechęcają do podejmowania ryzyka inwestowania w maszyny produkcyjne. To świadectwo bezmyślności i braku kultury inwestycyjnej – krytykuje prezes PZPB. W efekcie wiele z firm, które np. kupiły niedawno nowe maszyny, nie będzie mogło nie tylko się rozwijać, ale nawet spłacać zobowiązań.