Wybór turecko-polskiego konsorcjum jako wykonawcy części morskiej tzw. pływającego gazoportu, który powstanie w Zatoce Gdańskiej w odległości 3 kilometrów od linii brzegowej, wzbudził duże kontrowersje w polskiej branży budowlanej. Inwestor, czyli Gaz-System, przekonuje jednak, że większość prac w ramach zadania wykonają polskie przedsiębiorstwa.
Budowa kolejnego terminala LNG w Polsce w postaci tzw. jednostki FSRU to jedno z największych przedsięwzięć związanych z bezpieczeństwem energetycznym i zieloną transformacją w Polsce. Rozwój odnawialnych źródeł energii wymusza bowiem konieczność zapewnienia wysoce dyspozycyjnych rezerwowych aktywów wytwórczych. Choć podczas ostatniej aukcji w ramach mechanizmu rynku mocy przyznano wsparcie dla dużych projektów inwestycyjnych dotyczących budowy magazynów energii elektrycznej opartych o baterie litowo-jonowe, wciąż jedynym niezawodnym i dojrzałym technologicznie rozwiązaniem w tym zakresie jest budowa elektrowni gazowych, co oznacza, że zapotrzebowanie na gaz ziemny w Polsce przez kolejnych co najmniej 15 lat będzie rosło.
Przypomnijmy, że jednostka FSRU, która powstaje już w południowokoreańskiej stoczni HD Hyundai Heavy Industries, wyczarterowana od japońskiego armatora Mitsui O.S.K. Lines przez państwową spółkę Gaz-System, będzie stacjonowała na specjalnym nabrzeżu postojowo-cumowniczym, oddalonym od linii brzegowej o ok. 3 kilometry i połączonym z krajową siecią gazociągów przesyłowych gazociągiem podmorskim. Obiekt ten, popularnie określany mianem pływającego gazoportu, zapewni możliwość regazyfikacji LNG do 6,1 mld m3 gazu ziemnego.
Część lądowa inwestycji obejmuje budowę nowych gazociągów przesyłowych pomiędzy Gdańskiem, Kolnikiem, Gardeją i Gustorzynem. Z kolei w ramach części morskiej powstaną właśnie przywołane powyżej nabrzeże i 3-kilometrowy gazociąg podmorski.
Na początku kwietnia Gaz-System, kontrolowany w 100% przez Skarb Państwa, podpisał umowę z konsorcjum GAP İnşaat Yatırım Ve Dış Ticaret, Unitek İnşaat Sanayi Ve Ticaret i Fabe Polska na wykonanie prac w ramach części morskiej inwestycji. Decyzja ta spotkała się z krytyką ze strony niektórych przedstawicieli polskiej branży budowlanej, wskazujących na różnego rodzaju ryzyka związane z powierzaniem realizacji inwestycji w obszarze infrastruktury krytycznej państwa podmiotom spoza państw członkowskich Unii Europejskiej.
Szerzej informowaliśmy o tym na łamach “Rynku Infrastruktury” pod koniec kwietnia, przywołując argumenty Damiana Kaźmierczaka, członka zarządu Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa, oraz odpowiedź Gaz-Systemu.Pomimo gorącego sporu, Gaz-System przekazał dziś w komunikacie prasowym, że postępowanie przetargowe jest zamknięte, zaś prawidłowość zawarcia umowy z polsko-tureckim konsorcjum została potwierdzona. Państwowa spółka, zarządzająca siecią gazociągów przesyłowych, istniejącym terminalem LNG w Świnoujściu, infrastrukturą magazynową gazu ziemnego oraz gazociągiem podmorskim łączącym Polskę i Danię, wskazuje, że udział polskich przedsiębiorstw w realizacji zadania wynosi 70%. – Taki udział polskich firm wśród podwykonawców, realizujących również specjalistyczne roboty i dostawy, zgłosiło na chwilę obecną wybrane polsko-tureckie konsorcjum – wskazuje Gaz-System.
Spółka przekazała jednocześnie, że z racji niejawnego charakteru postępowań przetargowych, poufności informacji w zakresie postępowań odwoławczych i faktu związania umowami o zachowaniu poufności nie jest możliwe ujawnienie jakichkolwiek szczegółów na ten temat. Gaz-System przypomina także, że w przypadku części lądowej wszystkie spośród łącznie 28 umów na dostawy i usługi związane z budową nowych gazociągów zostało zawartych z polskimi przedsiębiorstwami. W przypadku innych inwestycji niż budowa pływającego gazoportu w 2024 roku tylko 2,7% wszystkich kontraktów miało zostać zawartych z innymi wykonawcami niż polscy. Z drugiej strony w przypadku umów z podmiotami zagranicznymi ich wartość była przeciętnie wyższa – kwoty wypłacane wykonawcom spoza Polski stanowić mają ok. 15% wartości wszystkich kontraktów.