Polska Żegluga Bałtycka zwiększa flotę, ale branżę transportową dotknął kryzys...
Krzysztof Gogol, doradca dyrektora naczelnego Polskiej Żeglugi Bałtyckiej: W najbliższym czasie - oprócz dokończenia realizacji planów odnowy tonażu - chcemy skupić się na walce z głębokim kryzysem, jaki obecnie panuje na światowym rynku żeglugowym w przewozach masowych. Jak oceniają niektórzy z analityków, kryzys ten jest najgłębszym w powojennej historii. Wskaźnikiem opłacalności przewozów masowych jest Baltic Dry Index (BDI). Wystarczy powiedzieć, że obecne wskazania tego indeksu spadły poniżej 700 punktów, a jeszcze w 2008 roku, czyli przed upadkiem banku Lehman Brothers i rozpoczęciem się obecnego kryzysu, indeks BDI wynosił ponad 11 tysięcy punktów.
Jakie negatywne czynniki globalnego kryzysu wpływają na branżę transportu morskiego?
Na głęboki kryzys wpływa przede wszystkim ogromna nierównowaga pomiędzy podażą a popytem na statki. W czasie wspomnianej hossy w 2008 roku armatorzy na całym świecie mieli tyle pieniędzy, iż zamówili rekordową ilość statków. Teraz wchodzą one do eksploatacji. Ilość nowych statków, które odbierane są ze stoczni kilkukrotnie przewyższa też ilość złomowanych jednostek, choć poziom złomowania również jest na nie notowanych wcześniej w historii poziomach.
Do tego dochodzi fizycznie zmniejszona ilość ładunków na rynku, ponieważ kraj, który dotychczas dźwigał całą światową żeglugę - Chiny notują coraz wyraźniejsze spowolnienie gospodarcze. Mniej więc kupują rudy żelaza i węgla a to podstawowe surowce, jakie przewozi się w transporcie morskim. W tym roku znacznie słabsze były też zbiory w USA i Kanadzie - czołowych światowych eksporterów zboża. To dodatkowo zmniejszyło ilość towarów dostępnych na rynku.
Przy bardzo niskich stawkach przewozowych armatorzy wciąż muszą płacić z kolei wysokie stawki za kupno paliw żeglugowych, a trzeba pamiętać, że paliwa stanowią ok. 40 proc. kosztów eksploatacji statku.
Nowe masowce PŻM nie będą bezczynnie stac w portach?
W tych ekstremalnie trudnych warunkach PŻM radzi sobie dobrze. Żaden z naszych statków nie został trwale unieruchomiony z powodu braku ładunków, choć ich znalezienie jest obecnie bardzo trudne. W pierwszym półroczu przewieźliśmy ok. 10 mln ton ładunków - dokładnie tyle samo, ile w analogicznym okresie roku ubiegłego. Jesteśmy jednym z nielicznych dużych pracodawców (w całej Grupie PŻM pracuje ok. 4 tys. osób), który w tym roku zwiększył zatrudnienie. W tym roku odebraliśmy łącznie 13 statków, a 10 z grupy najstarszych - sprzedaliśmy.
Jakie są perspektywy dla towarowego transportu morskiego?
Jeśli chodzi o perspektywy, to zdaniem analityków z norweskiego banku inwestycyjnego Artic Securities, sytuacja na morskim rynku przewozów masowych w widoczny sposób poprawi się dopiero w 2015 roku. Do tego czasu armatorzy mogą liczyć jedynie na stawki frachtowe, które z ledwością będą pokrywać koszty związane z utrzymaniem statków w gotowości technicznej, zakupem paliw oraz wypłatą wynagrodzeń dla załóg. Te firmy, które zbyt mocno zaangażowały się w programy inwestycyjne, przy niskim wkładzie własnym a także te, które przy wysokim rynku po wysokich stawkach wyczarterowały na umowy długookresowe część eksploatowanej przez siebie floty, czekają dwa niezwykle trudne lata, z możliwością bankructwa wielu z nich.