Czytaliście Baśnie z tysiąca i jednej nocy? A może znacie rosyjskie opowieści ludowe o babie jadze i Iwanie Głupcu? Nawet jeśli pierwszy raz słyszycie o tych opowieściach to nazwa „latający dywan” na pewno obiła Wam się o uszy. Tak więc naukowcy z Caltech i Northrop Grumman postanowili stworzyć latające dywany, które orbitując wokół ziemi, będą zbierały energię słoneczną.
Jak donoszą badania przeprowadzone przez Organizację Narodów Zjednoczonych, ćwierć populacji Ziemi nie ma stałego dostępu do energii elektrycznej, a ponad połowa z tych osób w ogóle nie ma dostępu do elektryczności. Jak rozwiązać ten problem? Pojawiały się już pomysły budowy elektrowni słonecznej na Saharze czy innej pustyni. Co jednak gdyby pozbyć się wszystkich strat energii wynikającej z przejścia promieni słonecznych przez atmosferę i zbudować elektrownię na orbicie okołoziemskiej? Na taki pomysł wpadli naukowcy. Jednak ci, o których mowa nie do końca chcą tą elektrownię budować.
Latający dywan
Po co budować na orbicie jak można coś zbudować na ziemi i wysłać w kosmos? Taki właśnie pomysł miał Harry Atwater z firmy Caltech, który przewodniczy także programowi SSPI (Space Solar Power Initiative). Wymyślił on panele, które trzeba będzie wysłać na orbitę, tam będą one zbierały energię słoneczną, następnie przekształcały ją w mikrofale. Potem wiązka będzie wracała na ziemię aby zostać z powrotem przekształcona w energię elektryczną.
Docelowo wokół ziemi miałoby latać 2,5 tys. takich „dywanów”. Każdy z nich miałby dotrzeć na orbitę w cylindrach o średnicy ok. 1 metra i długości ok. 1,5 metra. Następnie rozpościerały by się one tak aby maksymalnie łapać słoneczne promienie, a każdy z nich zajmowałby powierzchnię ok. 2/3 boiska piłkarskiego. Wszystkie zajęłyby łącznie 9 km2, a ich grubość nie przekroczyłaby jednego cala.
Zalety konstrukcji
Panele zawierałyby tysiące płytek o rozmiarach ok. 10x10 cm. Statek dostawczy miałby przenieść na orbitę ok. 360 tys. takich płytek za jednym razem. Jednym z ich atutów jest waga. Każda z nich waży ok. 0,8 km co oznacza, że statek miałby do uniesienia jedynie 370 km.
– W naszych „dywanach” chcemy wykorzystać ultralekkie układy, które pozwolą na pozyskiwanie energii słonecznej – mówi Ali Hajimiri z NASA. W tych 2,5 tysiącach dywanów ma się łącznie znaleźć ponad 900 mln niezależnych płytek. Niezależnych, ponieważ każda z nich oddzielnie będzie przesyłać pozyskaną moc. Dzięki temu rozwiązaniu utrata kilku pojedynczych urządzeń nie spowoduje wielkich strat.
Konstruktorzy wspominają także o jednej z największych zalet tej elektrowni. Przy pozyskaniu energii ze słońca musimy liczyć się ze zmianą pory dnia. Na orbicie ten problem byłby wyeliminowany, a urządzenia mogłyby produkować elektryczność na okrągło.
Czy to bezpieczne i w ogóle możliwe?
Sceptycy boją się, że promieniowanie mikrofalowe, za pomocą którego energia miałaby być przekazywana na ziemię, będzie niebezpieczne. Twórcy „dywanów” zapewniają jednak, że to całkowicie bezpieczne.
Wydawałoby się, że ta technologia to bajka, która nigdy nie powstanie. Jednak firma Caltech już rozwija produkcję płytek na dużą skalę, a wsparcie od Northrop Grumman, które zasiliło budżet projektu kwotą 17,5 mln dolarów, może sprawić, że „latające dywany” faktycznie zasilą kiedyś nasze domy.