Tryb negocjacji z KE programów operacyjnych nie jest sprawą istotną. Problem powstałby wtedy gdyby przeciągnęły się poza 2015 rok lub którykolwiek program został przez Brukselę odrzucony – pisze Janusz Zubrzycki, Dyrektor Generalny w ZDG TOR.
W zeszłym tygodniu Rzeczpospolita
alarmowała, że do tej pory KE nie zatwierdziła żadnego z 21 nowych programów operacyjnych dla Polski, co jakoby blokuje napływ do naszego kraju 77 mld euro z budżetu UE na lata 2014-2020. Muszę przyznać, że nie rozumiem tego pesymistycznego tonu gdyż Komisja działa zgodnie z ustalonym przed dwoma laty harmonogramem. Przynajmniej jak na razie obydwie strony się z przyjętych ustaleń wywiązują i wygląda więc na to, że w połowie 2015 roku programy zostaną zgodnie z planem KE przyjęte.
W tym samym artykule Jerzy Kwieciński, ekspert BCC narzekał, że w gospodarce widać już brak dostępu do unijnych pieniędzy, ma być to najbardziej odczuwalne w przypadku inwestycji związanych z transportem i innowacjami. Nie jest to do końca zgodne ze stanem faktycznym, gdyż przepływy finansowe i rozliczenia unijnych dotacji płyną własnym ściśle określonym trybem. Największe fizyczne wpływy środków z UE, Ministerstwo Finansów zanotuje właśnie w latach 2014-2015.
Natomiast wydatkowanie pieniędzy na projekty w ramach budżetu 2014-2020 może następować ze środków krajowych, pozyskiwanych ze sprzedaży obligacji lub kredytów. Rozliczenie polskiego państwa z Unią następuje w rzeczywistości dużo później, np. miliardy euro przyznane Polsce w ramach perspektywy 2007 – 2013 będą płynąć na konta resortu finansów do końca 2016 roku, a ostateczne rozliczenie nastąpi w 2017 roku.
Bo de facto pieniądze te albo już zostały wydatkowane na polską infrastrukturę albo zostaną wydane w roku 2015. Należy także pamiętać, że bezpośredni udział środków unijnych średniorocznie w PKB wynosi około 40 mld złotych (dodatni transfer Polska – UE), a samo PKB wyniesie w 2014 roku ponad 1,65 bln. Jak łatwo można policzyć, nie jest to kluczowa sprawa z punktu widzenia PKB.
Inną kwestią jest, że bez tych pieniędzy realizacja inwestycji infrastrukturalnych z budżetu Państwa byłaby w takiej skali niemożliwa.
Błędne jest też założenie, że bez środków unijnych polskie firmy nie będą inwestować w rozwój technologiczny.
Prawdziwie dobre pomysły zawsze znajdą finansowanie. Problem nie leży w środkach unijnych, a raczej w strukturze gospodarki, polityce podatkowej w obrębie badań i rozwoju oraz słabości specjalistycznego szkolnictwa wyższego. Patrząc na bardzo mizerne efekty programu POIiG, poprzez który odbywały się inwestycje w innowacje nie przełożyło się to w żadnej mierze na PKB, a cele programu nie zostały zrealizowane.
Luka konkursów „innowacyjnych” w latach 2014-2015 tak naprawdę uderza głównie w firmy specjalizujące się w pisaniu wniosków o dofinansowanie w ramach przytaczanego programu. Nie ma to jednak absolutnie żadnego wpływu na PKB.
Reasumując: tryb negocjacji z Komisją Europejską programów operacyjnych nie jest sprawą istotną z punktu widzenia inwestycji realizowanych przykładowo przez GDDKiA czy PKP PLK. Oczywiście mógłby to być problem gdyby negocjacje przeciągnęły się poza 2015 rok, a zadłużenie Polski zbliżyło się do progów ostrożnościowych lub którykolwiek program został przez Brukselę odrzucony.
Jednak ze względów politycznych i standardów UE realizowania swoich zobowiązań wobec państw członkowskich jest to tylko teoretyczna możliwość.
Sam fakt uchwalenia budżetu UE, przyznania unijnych środków, daje asumpt do ich uruchomienia. To kiedy one fizycznie przypłyną z kont Brukseli do Warszawy dla zamawiających i wykonawców nie ma istotnego znaczenia.