Łukasz Malinowski
Parlament Europejski 3 lipca przyjął propozycję Komisji Europejskiej tzw. backloadingu, czyli zawieszenia 900 mln pozwoleń na emisję CO2 po 2013 roku. Interwencja na rynku handlu uprawnieniami do emisji (sysytem ETS) została zaproponowana przez Komisję Europejską, która, zaniepokojona postępującym spadkiem wartości jednostek, spowodowanym ich nadpodażą, postanowiła ograniczyć ich liczbę na rynku.
Kolejnym etapem proceduralnym po akceptacji propozycji Komisji przez PE, jest zgoda Rady Europejskiej. I tu - jak stwierdza PISM - projekt może upaść, ponieważ decyzja RE powinna zapaść jednomyślnie, ale interwencja w mechanizmy wolnorynkowe wzbudza duże zastrzeżenia części państw członkowskich. Rozwiązanie proponowane przez KE umożliwia arbitralną interwencję KE i zmianę reguł w trakcie gry. Nie bez znaczenia jest także kryzys gospodarczy i presja na działania zwiększające, a nie obniżające konkurencyjność przemysłu europejskiego. Tymczasem backloading podwyższyłby koszty zakupu energii elektrycznej, a więc produkcji przemysłowej, w najgorszym wypadku doprowadzając do zjawiska ucieczki emisji. Dlatego sprzeciwia się mu unijny przemysł energochłonny.
Jednak, jak przyznaje PISM, wiele państw członkowskich jest za interwencją, ponieważ wahania cen uprawnień są dodatkowym czynnikiem ryzyka dla inwestycji w energetykę, a ich zbyt niski poziom nie stymuluje rozwoju innowacyjnych technologii niskoemisyjnych, które mogłyby zwiększyć konkurencyjność gospodarki unijnej. Backloading wspierają również przedsiębiorcy, którzy
już zainwestowali w takie technologie. Ponadto niektóre państwa nie zajęły jeszcze stanowiska w tej sprawie, np. Niemcy odłożyły dyskusję o backloadingu na okres po wrześniowych wyborach. Widać zatem wyraźnie, jak bardzo UE jest obecnie podzielona w sprawie tej reformy, a jej przyszłość jest jeszcze niepewna.
W odniesieniu do zmian strukturalnych KE może liczyć na kilka państw, które doprowadziły do powtórnego głosowania w PE, m.in. na Francję, Wielką Brytanię i prawdopodobnie Niemcy. Jednak kilka innych, w tym Polska i Czechy, sprzeciwia się zmianom pozwalającym na ingerencję w podaż uprawnień, jak i ambitniejsze ograniczanie emisji gazów cieplarnianych. Każde rozwiązanie ostatecznie zaproponowane przez KE ma podlegać normalnej procedurze legislacyjnej (z udziałem PE i Rady), w której decyzje są podejmowane większością głosów. Tym samym konsensus będzie trudny do osiągnięcia. Ponieważ obecna kadencja PE i KE upływa w 2014 r., propozycje w sprawie reformy ETS przedstawi prawdopodobnie już nowa Komisja - uważa PISM.