wlados wlados
Gazeta opisuje przypadek niewielkiej gminy Raciążek w województwie kujawsko-pomorskim, przez którą przebiega autostrada A1. W 2010 roku w związku z budową odcinka autostrady na konto samorządu wpłynęło ponad 3,6 mln zł z tytułu opłaty za usuwanie drzew i krzewów pod nową trasę. I był to początek kłopotów.
Dziura w budżecie
Pieniądze trafiły do ogólnego budżetu gminy, wynoszącego ok. 10 mln zł. Według przepisów w 2011 roku Raciążek musiał przekazać ponad 3 mln zł z tej kwoty do wojewódzkiego funduszu ochrony środowiska, przez co z dnia na dzień w jego budżecie pojawiła się wielka dziura – zabrakło 2,2 mln zł.
Wpłynęło to na nowy indywidualny wskaźnik zadłużenia gminy obowiązujący od 2014 roku (bierze on pod uwagę wyniki finansowe samorządu z trzech poprzedzających lat). Gmina nie mieści się w nowych limitach zadłużeniowych i została zmuszona przez Regionalne Izby Obrachunkowe do opracowania rygorystycznego planu naprawczego, który nawet na kilka kolejnych lat uniemożliwi np. zaciąganie kredytów pod inwestycje.
Gmina na straconej pozycji
Powstaje pytanie: czy gmina nie mogła zaplanować swoich wydatków inaczej, skoro wiedziała, że pieniądze nie są jej? Zdaniem RIO przepisy nie zezwalają na to, aby zaksięgować taką kwotę poza budżetem.
– Ważne jest to, co się liczy do wzoru, zgodnie z którym liczony jest limit zadłużenia gminy. Nowy wskaźnik jest tak skonstruowany, że takie operacje finansowe, a zwłaszcza tak duża wypłata z wydatków bieżących, mają negatywny wpływ na limit zadłużenia. Tak więc gmina była z góry na straconej pozycji – tłumaczy jeden z pracowników RIO. Dodaje, że aby cała sytuacja nie miała wpływu na wskaźnik zadłużenia, gmina musiałaby zrezygnować z wydatków bieżących na taką kwotę, jaką musiała oddać funduszowi. – A dla małych gmin z budżetem wynoszącym kilka-kilkanaście milionów złotych byłby to ogromny problem – przyznaje urzędnik.
Według wyliczeń „Gazety Prawnej” w najbliższym czasie z podobnym problemem może zetknąć się nawet kilkaset samorządów.