mg
Według prezesa PKP PLK Zbigniewa Szafrańskiego, przewidywana liczba pasażerów, którzy będą korzystać z linii kolei dużych prędkości, będzie tak duża, że projekt ten będzie atrakcyjny dla prywatnego kapitału. - Istnieją prognozy przewozowe, które są zawarte we wstępnym studium wykonalności budowy KDP z 2005 r., na podstawie których ten temat w ogóle podjęliśmy – tłumaczy Szafrański.
- Zakładamy, że pociągi dużych prędkości przejmą praktycznie cały ruch lotniczy pomiędzy głównymi miastami w Polsce, z wyjątkiem może połączeń łącznikowych dla lotów transkontynentalnych, a także dużą część potoków podróżnych, którzy przemieszczają się autostradami – tymi, które już są, bądź tymi, które powstaną – mówi szef PKP PLK. - Pamiętajmy tylko, że im lepsze połączenia autostradowe, tym większe korki w miastach. W związku z tym wyjazdy z nich będą utrudnione – zastrzega. To dodatkowy plus dla kolei dużych prędkości.
Według wstępnego studium wykonalności z 2005 r., przygotowanego przez CNTK, gdyby linia „Y” powstała przed 2010 r., z trasy KDP z Warszawy do Łodzi rocznie korzystałoby 15,9 mln osób, w 2020 r. – 34,4 mln, a w 2030 r. – 48,9 mln. Z Łodzi do Wrocławia wartości te miałyby wynosić odpowiednio 2,4 mln, 6,6 mln oraz 9,4 mln. Natomiast na trasie z Łodzi do Poznania, w 2010 r. przewieziono by 5,3 mln pasażerów, w 2020 r. – 8,7 mln, a w 2030 r. – 12,4 mln osób.
- Ponieważ jednak od 2005 r. minęło 6 lat, rokowania się zmieniły. Mamy kryzys gospodarczy, choć on oczywiście nie będzie trwał wiecznie. Stąd zadaniem Idomu, czyli lidera konsorcjum przygotowującego studium wykonalności, jest weryfikacja tych prognoz na obecny stan oraz potwierdzenie, że podróżnych dla KDP faktycznie nie zabraknie – mówi Zbigniew Szafrański.