Arek Kowalczyk
- Skoro winne jest państwo, to niech ono naprawia skutki nieefektywnego funkcjonowania – powiedzą obrońcy nacjonalizacji. Taka postawa, oczekująca gwarancji miejsc pracy, zamówień, bezpieczeństwa socjalnego u państwowego pracodawcy, to naiwność. Administracja publiczna nie jest powołana i przygotowana do zarządzania biznesem. Nie liczyłbym zatem na jej skuteczność w rozwiązywaniu problemów czysto zarządczych ale przede wszystkim nie jest to jej zadanie – uważa Zbigniew Rapciak.
Jak mówi Rynkowi Infrastruktury były wiceminister, źródeł dzisiejszych problemów sektora budowlanego, a co za tym idzie niepowodzeń przy realizacji projektów infrastrukturalnych, szukałby w kilku miejscach. - Kryterium ceny w zamówieniach publicznych wymienia się powszechnie jako głównego winowajcę. O ile jednak część obserwatorów rynku komentuje, że to wykonawcy są sami sobie winni za składanie nierentownych ofert, ja zwróciłbym uwagę na rolę inwestora. To w jego interesie jest przede wszystkim powodzenie inwestycji. Zatem na podstawie własnych kosztorysów powinien on znać cenę minimalną. Akceptacja najtańszej oferty niekiedy niższej o 50 proc. od wartości z kosztorysy inwestorskiego jest pozorną redukcją kosztów i pierwszym krokiem do katastrofy przedsięwzięcia. W mojej opinii też jest działaniem na szkodę zamawiającego – tłumaczy. Innym ważnym obszarem w projektach infrastrukturalnych, jest w opinii Rapciaka, właściwy podział ryzyk pomiędzy inwestorem i wykonawcą. Szczególną uwagę były wiceminister zwraca na koszty zmienne w czasie, będące wynikiem sytuacji makro.
Jaka jest więc alternatywa dla nacjonalizacji? - Stworzenie dobrego prawa dającego podstawy do bezpiecznego funkcjonowania biznesu, reguł stojących na straży uczciwej konkurencji. Ich brak to wina polityków, ale też inwestorów i wykonawców. Wszystkie te grupy powinny się zaangażować w przygotowanie skutecznych zasad realizacji inwestycji . Tylko na podstawie takich reguł będzie można planować złożone projekty, bez ryzyka niedotrzymania terminów i kosztów. Resztę pozostawmy zasadom wolnego rynku – uważa Rapciak.