wlados wlados
Ale Prosta to nie jedyna ich bolączka. Miasto ma bowiem również inne takie inwestycje w planach – na Wołowskiej planowane jest pięć pasów, o poszerzeniu i przedłużeniu mówi się też w przypadku Gagarina, oprócz tego w planach jest również zmiana tarchomińskiej ul. Światowida niemal w autostradę. Przy tych wszystkich projektach pojawiają się też pomysły zgoła odmienne – np. Poszerzana już Prosta będzie prowadzić do Świętokrzyskiej, która na sporym odcinku ma być akurat zawężona.
– Obok Świętokrzyskiej i równoczesnego poszerzanie prowadzącej do niej Prostej, takie działania prowadzone są również w innych częściach miasta m.in. dalsze poszerzanie Wołoskiej i realizacja skrajnie nieprzyjaznego dla niezmotoryzowanych projektu poszerzania Zwoleńskiej i Żegańskiej, ze schodami dla rowerów i niemal wszystkimi możliwymi utrudnieniami dla pieszych, jakie można było wymyślić. Pokazuje to, że choć widać jakieś światło w tunelu, to sam tunel nadal tworzy archaiczny sposób myślenia warszawskich drogowców skutkujący wydawaniem pieniędzy na utrudnienia ruchu i pogarszanie warunków życia (maksymalizacja natężenia ruchu pociągająca za sobą hałas i zanieczyszczenia), które trzeba będzie w przyszłości naprawiać, ponownie za publiczne pieniądze – twierdzi Maciej Sulmicki z „Zielonego Mazowsza”.
Aktywiści wyraźnie wskazują, że poszerzanie ulic jest zgodne z polityką prowadzoną w latach 60. ubiegłego wieku. Urzędnicy bronią jednak swojego stanowiska twierdząc, że wyprostowanie jezdni nie będzie generowało dodatkowego ruchu i chodzi o likwidację wąskiego gardła, co upłynni ruch w tym miejscu i pozwoli szybciej opuścić rondo ONZ.
Po stronie urzędników staje również autor bloga „Autobus czerwony”, który przypomina, że podobny lament słychać było przy przebudowie Wału Miedzeszyńskiego i ulicy Górczewskiej. „Ja pamiętam, jak z jednego pasa ruchu skręcało się z Wału w ulice Kadetów czy Bronowską - stali wszyscy. A i tak Wał Miedzeszyński na południe od Trasy Siekierkowskiej został poszerzony tylko do dwóch pasów w każdym kierunku. W pierwotnym planie były trzy, ale obawy przed problemami z pozyskaniem gruntów sprawiły, że ekipa prezydenta Warszawy Lecha Kaczyńskiego zdecydowała się na takie okrojone rozwiązanie. Po latach wydaje się, że nie było to złe rozwiązanie. Dla zdeklarowanych przeciwników poszerzania ulic to aż nadto. Uważam, że nie należy na to patrzeć wyłącznie zero-jedynkowo. Niedawno krytykowałem tu budowę za 90 mln zł dwujezdniowej ulicy Gierdziejewskiego w peryferyjnym Ursusie - tam spokojnie wystarczyłaby jedna jezdnia. Tak jak na ulicy Kraśnickiej (dziś gen. Rozwadowskiego) wytyczonej w poprzedniej dekadzie jako jeden z dojazdów do spalarni śmieci na Targówku Fabrycznym. Popieram natomiast likwidowanie wieloletnich prowizorek, jakimi były jednojezdniowa Prosta i Wołoska. Ciekawe, czy doczekam się na podobny krok miasta w przypadku ul. Andersa, która z jedną jezdnią istnieje od końca lat 40”.