Waloryzacja kontraktów – z powodu wysokiej inflacji i trudnej sytuacji na rynku materiałów, np. stali – była tematem numer jeden w branży infrastrukturalnej w ostatnim roku. Znalazło to odbicie w debacie otwarcia Kongresu Infrastruktury Polskiej, który odbywa się dziś w Warszawie.
Czy limity waloryzacji są słuszne?
Wykonawcy wskazywali przede wszystkim, że
podniesienie limitu waloryzacji kontraktu do 10 procent wcale nie rozwiązuje problemu wzrostu cen w budownictwie. – Państwo polskie jest współwłaścicielem wielu spółek kolejowych i wystarczy popatrzeć na ich koszty, żeby wiedzieć, że te 5 czy 10 procent nie wystarczy – mówił prezes Budimeksu, Artur Popko, dodając, że branża budowlana jest nisko marżowa i może nie wytrzymać przyjęcia na siebie wzrostu cen.
– Nie chcemy na waloryzacji zarabiać, tylko pokryć nasze koszty – mówił Popko, dodając, że większość firm jest notowana na giełdzie, więc ich marże są doskonale znane. – Przy kontrakcie na tramwaj do Wilanowa wynegocjowaliśmy dostawy szyn za 8 mln zł. Do piątku nie udało się jednak podpisać kontraktu, a od poniedziałku ich cena wzrosła do 12 mln zł. I musieliśmy podpisać umowę, bo wypadlibyśmy z kolejki dostaw – podał konkretny przykład prezes.
Paweł Wac, prezes spółki Infra Silesia, podkreślał, że stosowany przez zamawiających system aukcyjny do zera redukował marże wykonawców – a czasem są one wręcz ujemne. – Podniesienie limitu waloryzacji do poziomu 10 procent to jest działanie w dobrym kierunku, ale też absolutne minimum. Zniesienie limitów byłoby idealnym sposobem na zabezpieczenie branży – mówił prezes Infra Sielesia, dodając, że wykonawcy stoją pod coraz większą presją czasu. – Z tym nie można czekać miesiącami, potrzebna jest systemowa pomoc, tak żeby również zamawiający był zadowolony z realizacji kontraktów – apelował.
W podobnym tonie wypowiadał się Jarosław Sroka, Radca Prawny, Partner BSJP. – Z perspektywy wykonawców realny problem jest taki, że oferty składane kilka miesięcy temu nie zawierają już kwoty adekwatnej do rynku. Wskazanie w zapisach limitu na przykład 10 procent nie spowoduje, że inflacja będzie się ich trzymać – zauważył. Z drugiej strony podkreślił, że sytuacja dotycząca waloryzacji jest jeszcze gorsza na rynku zamówień samorządowych czy w energetyce, gdzie właściwie nie ma klauzul waloryzacyjnych.
Wojciech Trojanowski, członek zarządu Strabagu, stwierdził wprost, że tworzenie jakichkolwiek limitów waloryzacyjnych jest oszukiwaniem się. – Nikt przecież nie wie, ile będzie kosztowało paliwo za miesiąc, a każemy naszym ludziom szacować ceny asfaltu za pięć lat – wskazywał, dodając, że aktualne prognozy NBP przewidują inflację na poziomie… 2,5%. Jak więc się nimi kierować?
Artur Popko przypominał, że Budimex
podjął dramatyczne decyzje o niepodpisywaniu kontraktów wartych łącznie 3 mld zł złotych. – Po przeliczeniu aktualnych cen okazywało się, że na kontraktach mielibyśmy 20 procent straty. Jeżeli zatem odbędzie się aukcja, to należy szybko wybierać zwycięzców i podpisywać umowy, bo ceny potrafią wzrosnąć z dnia na dzień.
GDDKiA i PLK bronią limitu waloryzacji
Zdaniem dyrektora Żuchowskiego, p.o. Generalnego Dyrektora Dróg Krajowych i Autostrad, najbardziej istotne jest to, czy osoby decyzyjne są nakierowanie na rozwiązywanie problemów. – Czasem, ile byśmy pieniędzy nie dosypali, jeśli ktoś nie chce rozwiązywać, to ich nie rozwiąże – zaznaczył, dodając, że GDDKiA współpracuje z Prokuratorią Generalną nad zmianą waloryzacji kontraktów,
tak aby wypełnić zapowiedź ministra Adamczyka o zwiększeniu wartości PBDK o 2,7 mld celem dopłaty do już zawartych umów.
Żuchowski mówił też o podniesieniu limitu waloryzacyjnego do 10 procent. – Ktoś może powiedzieć, że to za mało, ale za półtora roku, jeśli sytuacja będzie się pogłębiać, możliwe są kolejne decyzje. Patrząc jednak na opublikowane przez GUS wskaźniki koszyka waloryzacji, to te 10 procent powinno nam spokojnie wystarczyć – powiedział dyrektor GDDKiA, zaznaczając, że agencji zależy na tym, żeby stabilizować ceny na rynku, a nie napędzać spiralę inflacji.
– Na pewno nie jest lekko żadnej ze stron, waloryzacja jest dla nas tematem trudnym. Chcę jednak podkreślić, że wykonawcy pracują, nie schodzą z placu budowy. My też nie czekamy z płatnością za faktury do ostatniego, 30 dnia, płacimy na bieżąco, po kilku dniach – zapewnił Ireneusz Merchel, prezes PKP PLK.
Merchel podkreślał, że bieżące ceny w 6 otwartych ostatnio dużych przetargach (już po aukcjach elektronicznych) nie przekraczały kosztorysu o więcej niż kilkanaście procent, a w jednym przypadku są poniżej kosztorysu. – To nie jest więc tak jak ostrzegali niektórzy, że trzeba będzie podnosić budżety o 50% – podkreślił Merchel.
Czy PLK podwyższy waloryzację istniejących kontraktów?
Prezes Merchel zapewniał, że nieprawdziwe jest przekonanie, że PLK nie waloryzuje cen – w zeszłym roku wydała na to 200 mln złotych, a w tym będzie to już miliard złotych. Wskazał też, że w nowych kontraktach podniesiono limit waloryzacji do 10 procent. – Cieszymy się, że jest na nowych przetargach 10%, ale co ze starymi? Kiedy ich kwoty zostaną podniesione, tak jak w kontraktach drogowych? Żeby realizować nowe kontrakty, trzeba przetrwać stare – odpowiedział mu członek zarządu Strabagu Wojciech Trojanowski.
Prezes Metra Warszawskiego Jerzy Lejk stwierdził natomiast, że waloryzacja nie jest panaceum, które rozwiąże wszystkie problemy. Podał przykład kończonych właśnie kontraktów, które powinny zostać zwaloryzowane, oraz podpisanej w 2018 roku umowy na zachodni odcinek metra wraz ze stacją techniczno-postojową. Do dziś nie udało się uzyskać pozwolenia na budowę, w związku z czym skonsumowano 4 procent wartego 1,6 mld złotych kontraktu. – Warto tu użyć innego narzędzia, czyli przeszacowania wartości kontraktu, powrócić stronom do równowagi z chwili podpisania kontraktu. Istnieją ku temu metody i specjalistyczne firmy – powiedział Lejk.