Mariusz W.
Działki, o których mowa, mieszczą się przy ul. Zielonej 41. Jeszcze na początku samej budowy lotniska pojawiły się z nimi problemy, bowiem na jednej z nich zaczął powstawać dom. Inwestorem był wojskowy, doskonale orientujący się w lukach w niespójnych przepisach dotyczących lotnisk wojskowych i cywilnych. Nieruchomość powstawała na płaszczyźnie podejścia do lotniska. Dlatego podjęto negocjacje z właścicielem i działki wykupiono. Koszt inwestycji to około 4 mln zł.
Teraz władze Gdyni wpadły na pomysł, że wykupią działki od spółki lotniskowej. Warto dodać, że majątek spółki Port Lotniczy Gdynia-Kosakowo w 75 proc. pochodzi właśnie od miasta. Mirosława Król, radna PO z Gdyni jest oburzona. Jak podkreśla, miasto chce zapłacić dwa razy za tę samą nieruchomość.
Dodatkowo lotniskowej spółce grozi upadłość. Komisja Europejska kilka tygodni temu zakwestionowała finansowanie jej przez samorządy, uznając gminne dotacje za niedozwoloną pomoc publiczną. Spółka będzie musiała zwrócić otrzymane środki do kasy miasta.
W uzasadnieniu uchwały, na mocy której działki miały zostać wykupione przez miasto czytamy, że chodzi o zabezpieczenie terenu na „centrum zarządzania imprezami masowymi”, jak festiwal Open'er czy Red Bull Air Race. „Nieruchomość położona jest w pobliżu terenów na których odbywają się cywilne imprezy masowe, na nieruchomości kontynuowany jest proces inwestycyjny, umożliwiający pozyskanie, z wyłączeniem warunków planu miejscowego, obiektu i zaplecza imprez masowych. Biorąc powyższe pod uwagę podjęcie uchwały w przedmiotowej sprawie jest uzasadnione” - czytamy w dokumencie.