Arek Kowalczyk
Przypomnijmy, że resort gospodarki ocenił, że do 2030 roku niezbędne będzie wyłączenie bloków energetycznych o sumarycznej mocy ponad 12,2 GW, z czego zdecydowaną większość stanowią bloki opalane węglem kamiennym (9,8 GW). U operatora polskiego systemu elektroenergetycznego, czyli PSE duży niepokój dotyczy lat 2015, 2016, 2017, kiedy to wycofywane jednostki i brak nowych dużych elektrowni może dać się we znaki. Z analiz PSE wynika, że w 2016 r. margines rezerwy mocy zbliży się do bardzo niebezpiecznych granic. Część ekspertów ostrzega, że może dojść do blackoutu, czyli przerwy w pracy systemu elektroenergetycznego lub jego znacznej części.
Wiele jednostek wypada, ale powstają nowe
- Wiele jednostek wypada. W ciągu ostatnich dwóch lat zniknęło z systemu 1000MW, a w kolejce czekają kolejne bloki – powiedział Majchrzak. Zaznaczył jednak, że sytuacja zmienia się, bowiem niektórzy gracze na rynku zorientowali się, że energia jest towarem, na którym można zarobić. – Zrewidowali więc swoje poglądy i tak np. Kozienice zdecydowały się wydłużyć cykl życia swoich jednostek modernizując je. To cieszy, bo jednostki będą do naszej dyspozycji, co jednak nie zmienia faktu, że niebawem trzeba będzie je zlikwidować nieco później. Nie zmienia to też faktu, że trzeba inwestować w nowe moce – dopowiedział szef PSE zaznaczając, że dla naszego kraju lepiej byłoby być eksporterem energii niż jej importerem.
- Jeśli chodzi o nasz bilans to rozpoczyna się budowa dwóch bloków w elektrowni w Opolu. To prawie 2000MW, które ma istotne znaczenie w kontekście bilansu mocy. Kolejny w kolejce jest blok w Jaworznie – wyliczał Majchrzak. Dodał, że analizując sytuację i przygotowując prognozy PSE ma zobiektywizowane kryteria dotyczące oceny tego, czy dana inwestycja ma szansę na realizację. – To ok. 30 parametrów i biorąc je pod uwagę, wśród realnych zadań znajdują się blok w Stalowej Woli, który już powstaje, do tego Włocławek, Gorzów Wielkopolski i Kozienice. Do tego dochodzi Opole. To daje w sumie ok. 4000MW. Duże szanse są na Jaworzno, Turów, czy kolejny będący w planach projekt Orlenu. Wtedy będzie już 6000MW, dzięki czemu bilans mocy będzie zachowany i nasz kraj będzie funkcjonował bezpiecznie – powiedział Majchrzak.
Zimna rezerwa na okres przejściowy
Zaznaczył jednak, że nowe moce nie powstaną od razu. Np. oddanie bloków w Opolu planowane jest na lata 2018-2019. – Dlatego w międzyczasie, na fazę przejściową podjęliśmy inne działania zapewniające zbilansowanie się systemu. Uruchomiliśmy chociażby interwencyjną rezerwę zimną, czyli dwa bloki Elektrowni Dolna Odra, a teraz jest kolejny przetarg z ofertą Taurona, więc powinno się zamknąć, bo to będzie ok. 1000MW – stwierdził szef PSE zaznaczając, że ma co do tego niemal 100 proc. pewność . - Nie ma mowy o blackoutach, chyba że przejdzie przez nasz kraj kilka Ksawerych, albo dojdzie do jakichś dramatycznych wydarzeń, które doprowadzą do tego, że prowadzone obecnie inwestycje zostaną zatrzymane – podkreślił i podsumowując stwierdził, że jeśli pojawi się nadwyżka mocy w systemie, to będzie to tylko z korzyścią dla naszego kraju, gdzie będą działać nowoczesne jednostki, a stare będzie można spokojnie wyłączyć.
Przypomnijmy, że wspomniane przez Majchrzaka bloki, to 454 MW z Zespołu Elektrowni Dolna Odra, które będą pierwszą częścią tworzonej przez Polskie Sieci Elektroenergetyczne interwencyjnej rezerwy zimnej, czyli jednego z zabezpieczeń na wypadek ryzyka deficytu energii elektrycznej w kraju. Mechanizm polega na tym, że PSE, czyli operator systemu przesyłowego energii elektrycznej płaci właścicielowi bloków za utrzymywanie ich w gotowości do uruchomienia na polecenie operatora podczas przewidywanych okresów deficytu mocy.