Łukasz Malinowski
16 kwietnia Parlament Europejski przy 334 głosach za, 315 przeciw i 63 wstrzymujących się odrzucił propozycję Komisji tzw. backloadingu, czyli zawieszenia emisji 9 mln uprawnień z EU ETS w latach 2013-2015 na lata 2019-2020. Komisja argumentowała, że takie działanie pomoże zrównoważyć podaż i popyt i wpłynie na wzrost cen uprawnień oraz że działania te nie będą miały wpływu na konkurencyjność europejskiej gospodarki. Przeciwnicy propozycji Komisji podnosili jednak, że zmniejszenie liczby uprawnień na rynku znacznie podroży koszty funkcjonowania energochłonnych gałęzi przemysłu, podniesie koszty energii elektrycznej, a ponadto jest niebezpieczna ingerencją sektora publicznego w rynek handlu prawami do emisji.
Posłowie w glosowaniu 16 kwietnia nie poparli zamknięcia sprawy backloadingu (343, 300, 61), więc sprawa wróci pod głosowanie w ciągu 2-3 miesięcy.
We wtorkowym oświadczeniu, do którego dotarła PAP, ministrowie energetyki i środowiska: Wielkiej Brytanii, Niemiec, Francji, Holandii, Szwecji, Danii, Portugalii, Finlandii i Słowenii wezwali rządy i Parlament Europejski do przyjęcia propozycji KE najpóźniej do lipca. Jednocześnie wezwali Komisję Europejską do przygotowania propozycji całościowej reformy unijnego rynku handlu emisjami CO2 (ETS) najpóźniej do końca tego roku.
Ministrowie podkreślają, że są rozczarowani wynikiem głosowania w PE z 16 kwietnia. "Backloading (zawieszenie aukcji części pozwoleń na emisje CO2 - PAP) to jedyny sposób, żeby w krótkim czasie poprawić działanie systemu w oczekiwaniu na reformę strukturalną ETS" - napisano w stanowisku.
Dla Polski poparcie państw-członków Unii dla backloadingu to zła wiadomość. Polska gospodarka, w dużej mierze oparta na węglu, jest wrażliwa na ceny pozwolen na emisję. Ich dotychczasowa nadpodaż obniżała ich ceny, a - co za tym idzie - koszty funkcjonowania przemysłu.