Arek Kowalczyk
- Na decyzje strategiczne firm aktywnych w Polsce wpływ mają obecnie dwa czynniki. Z jednej strony są to wyniki uzyskiwane przez poszczególnych inwestorów na kolejnych blokach koncesyjnych, z drugiej zaś zapowiadane zmiany systemu regulacyjnego i systemu fiskalnego. Z pewnością w miarę postępu prac będziemy obserwować postępującą hierarchizację, pod względem potencjału złożowego, naszego basenu. Jedne strefy okażą się trudniejsze i tam zapewne firmy zarzucą dalsze poszukiwania, inne będą się pozytywnie wyróżniać i tam możemy oczekiwać kontynuacji prac – uważa Paweł Poprawa, ekspert w dziedzinie geologii złóż gazu niekonwencjonalnego w Polsce z Instytutu Studiów Energetycznych.
Jak podkreśla w rozmowie z portalem „RynekInfrastruktury.pl”, niektóre z rozwiązań proponowanych w nowej ustawie ograniczają entuzjazm firm do kontynuowania prac poszukiwawczych. - Chodzi tu przede wszystkim o gwarancje dla inwestora, że w przypadku uzyskania przez niego pozytywnych wyników poszukiwań to on, a nie konkurencja otrzyma koncesję na wydobycie gazu czy ropy ze złoża. Większość inwestorów obawia się również, że obligatoryjny w ich inwestycji partner publiczny, którym będzie NOKE, może stanowić uciążliwość przy podejmowaniu bieżących decyzji, ograniczając konieczną dynamikę i elastyczność procesu decyzyjnego. Nie bez znaczenia są tu również zasady finansowego uczestnictwa NOKE w wydobyciu gazu – mówi Poprawa.
Ekspert podkreśla, że w wyniku wypadkowej czynników geologicznych i regulacyjnych spodziewać się można rezygnacji kolejnych firm. - Dopóki będzie mieć to ograniczoną skalę, to będzie to można uznać za naturalny proces selekcji najlepszych obszarów w basenie. Jeśli jednak odejdzie z Polski kilka z pośród większych firm aktywnych w poszukiwaniach gazu łupkowego, cały projekt może być silnie zagrożony. Wówczas odpowiedzialność za kontynuację prac spadnie zapewne na polskie firmy, zależne od skarbu państwa - PGNiG, Orlen, Lotos - podsumowuje.