Arek Kowalczyk
Rajczyk przypomniał, że mówiło się wtedy o 22 GW nowych mocy, które miały być w ciągu 10 lat wybudowane. - To było w sytuacji, kiedy nikt nie miał wątpliwości co do tego, że ścieżka cenowa dla cen energii będzie jednoznaczna – będzie rosła, a Polska wyglądała jak wielki plac budowy. Głównym dylematem inwestorów było wtedy to, czy budować nowe moce w oparciu o węgiel czy o gaz. Rozmawialiśmy o kosztach uprawnień, a modnym tematem był CCS, który obniżały atrakcyjność inwestycji węglowych – przypomniał.
- Obecnie wygląda to tak, że zmieniła się nam prognoza jeśli chodzi o zapotrzebowanie na energię. Rozwijamy się zużywając mniej energii niż zakładaliśmy kilka lat wcześniej. Jednocześnie ceny energii bardzo mocno odbiegają od oczekiwań inwestorów, co jest jednym z powodów, dla którego trzeba było zweryfikować plany inwestycyjne i podejść do nich raz jeszcze. Ceny uprawnień do emisji CO2 stawiaj sens istnienia tego systemu pod znakiem zapytania, bo jego celem miało być promowanie technologii alternatywnych dla węgla, a teraz system ten nie wspiera niczego, a podnosi koszty energii – zauważył dyrektor zarządzający sektorem energetycznym ING Banku Śląskiego.
Polska miała być placem budowy, ale rzeczywistość jest zgoła odmienna – prowadzone obecnie są tylko trzy inwestycje - Kozienice, Stalowa Wola i Włocławek, na łączną moc ok. 2 GW. Gdzie podziały się pozostałe? Jak wytłumaczył Rajczyk, koncerny zweryfikowały plany inwestycje, nastał czas mądrych decyzji i choć jeszcze do niedawna mówiliśmy o planach na 12 GW mocy, czyli połowa tego o czym rozmawialiśmy w 2008 r.
- W naszej opinii, urealniając sytuację, możemy liczyć na 6-10 dużych bloków, a uzależnione jest to m.in. o tego, jaki kształt będzie miał ostatecznie pakiet ustaw energetycznych. Jest miejsce dla źródeł odnawialnych, ale teraz jest czas na weryfikację i wybranie projektów, które mają największy sens ekonomiczny. Postawiliśmy też krzyżyk na współspalaniu, jako na technologii, która nie powinna być wspierana, jak inne źródła odnawialne. Ale jest też niezbędna nowa ustawa o OZE – powiedział Rajczyk.
Co ciekawe, cichym liderem w inwestycjach elektroenergetycznych stał się obszar dystrybucji, gdzie procesy trwają, a wszystkie duże grupy energetyczne rozpisują kolejne przetargi. – Inwestycje są prowadzone w dużym tempie, co jest dla nas potwierdzeniem, że tam, gdzie jest stabilna regulacja w długim okresie, gdzie jest przewidywalne otoczenie prawne, tam śmiałość inwestorów do inwestycji jest dużo większa – podkreślił w swojej wypowiedzi Kazimierz Rajczyk.
Podpowiedział również, w jaki sposób ograniczyć koszt inwestycji przytaczając porównanie dwóch podobnych, dużych inwestycji - jednej realizowanej w trybie wyboru najtańszej oferty oraz drugiej, w przypadku której zastosowano dialog techniczny. – W procesie przygotowania SIWZ, oferenci zgłosili prawie 2,5 tys. uwag, poprawek i ponad 2 tys. z nich zostało przyjętych. Poskutkowało to 30 proc. niższą ceną projektu. Warto się więc nad tym obszarem pochylić - stwierdził.
Mówiąc o finansowaniu Rajczyk wspomniał też o Inwestycjach Polskich. – Doceniamy rolę tego programu. Może to być pomocne również w energetyce. Jednak należy zaznaczyć, że tylko w przypadku inwestycji o odpowiedniej stopie zwrotu, gdzie można zbudować model finansowy i ocenić efektywność inwestycji w odpowiednio długim okresie. A konkluzja jest taka, że Inwestycje Polskie nie zastąpią dobrych regulacji i wizji rynku na przyszłość – podsumował