Łukasz Malinowski
- Chcielibyśmy też, aby obniżyło to czy wstrzymało wzrost cen energii, ponieważ dzisiaj budowę odnawialnych źródeł energii finansują konsumenci końcowi – to kilkadziesiąt złotych do MWh. Właśnie z tego funduszu mogłoby to być finansowane, wtedy też końcowy klient, czyli każdy z nas nie byłby obciążany. Nie są to kwoty niebagatelne, bo to kilka miliardów złotych rocznie, a w przeliczeniu na gospodarstwo domowe około 80 zł – mówił Tomczykiewicz.
Obecnie producenci energii muszą albo produkować określone ilości energii ze źródeł odnawialnych albo wykupywać tzw. zielone certyfikaty, które są formą podatku za emisję CO2 do atmosfery. Organem odpowiedzialnym za legislację związaną z emisją CO2 i egzekwowaniem unijnego systemu EU ETS (EU Emisssion Trade Scheme), dotyczącego wykupywania praw do emisji CO2, jest Ministerstwo Środowiska. O pieniądze pochodzące z poboru tych opłat spierają się Ministerstwo Gospodarki i Ministerstwo Finansów. Resort gospodarki proponował przeznaczenie tych środków na rozwój gospodarki niskoemisyjnej, ale Minsterstwo Finansów chce je wykorzystać na ograniczenie deficytu budżetowego.
Tomczykiewicz wyraził nadzieję, że premier Donald Tusk przychyli się do argumentów MG. Przyznał jednak, że racje ministra finansów Jacka Rostowskiego także mają uzasadnienie, bo najważniejsze jest, żeby budżet się "domknął". - Wydaje się, że te dwa cele można pogodzić. Zgodzę się z ministrem finansów, że te środki w całości powinny przejść przez budżet państwa, co nie będzie przeszkadzało, aby odnawialne źródła energii z tego źródła budżetowego były finansowane – zaznaczył wiceminister.