Łukasz Malinowski
„DGP” wymienia kilka powodów, które przeczą argumentom ekologów. Po pierwsze otwór wiertniczy od podziemnych skał zabezpieczony jest kilkoma (3 – 5) warstwami stalowych rur, a przestrzeń między nimi wypełniona jest szczelnie cementem. Po drugie słodkie wody podziemne, przez nas użytkowane znajdują się na głębokościach od kilkudziesięciu do kilkuset metrów. Tymczasem formacje łupkowe w Polsce znajdują się na głębokości 2,5 – 4,5 tys. m.
Również polscy eksperci zapewniają, że wiercenia są bezpieczne. Państwowy Instytut Geologiczny przeprowadził w ubiegłym roku na odwiercie w Łebieniu, gdzie wykonano zabieg szczelinowania hydraulicznego, badania wpływu na środowisko.
Dźwięki towarzyszące wierceniom (głównie odgłosy pomp i generatorów prądu, czyli silników Diesla) trwają zaledwie kilka tygodni i są słyszalne tylko w bezpośredniej bliskości terenu, na którym prowadzone są prace.
Zdaniem fachowców w Polskich warunkach tektonicznych nie ma również mowy o tym, by doszło do wstrząsów.
W rezultacie argument o dewastacji otoczenia nie jest trafiony – podsumowuje „DGP”.