Choć państwowe spółki przejmują kolejnych wykonawców infrastruktury kolejowej, mechanizmy rynkowe w branży będą działały nadal. Dopóki zapisy Prawa Zamówień Publicznych będą ściśle przestrzegane, uczciwy wybór najlepszego wykonawcy nie jest zagrożony – uspokaja członek zarządu Budimeksu i dyrektor budownictwa kolejowego Maciej Olek.
PKP PLK przejęły Trakcję SA. W skład grupy CPK wszedł niedawno inny ważny gracz na rynku – Torpol. Czy według Budimeksu nie oznacza to zaburzenia konkurencji na rynku?Nie są to nowe firmy na rynku. Konkurujemy z nimi od wielu lat. Teraz zmienili się ich właściciele – ale konkurowanie z firmami będącymi własnością naszego zamawiającego nie jest dla nas nowością. Do PKP PLK należą cztery inne firmy, które biorą udział w przetargach od wielu lat obok firm prywatnych.
Czy zatem z punktu widzenia firmy nic się w praktyce nie zmieniło?Torpol był własnością państwowego funduszu – część udziałów przeszła więc z rąk jednego państwowego właściciela do drugiego. Trakcja była wcześniej podmiotem prywatnym teraz jej właścicielem jest PKP PLK. Przetargi, w których startujemy, są realizowane w ramach procedur przewidzianych w prawie zamówień publicznych. Zamawiający ma prawny obowiązek zagwarantować równouprawnienie wszystkich potencjalnych uczestników postępowania nie ograniczając dostępu do zamówienia poprzez kształtowanie warunków udziału w przetargu w sposób gwarantujący uczciwą konkurencję. Dla nas zatem przejęcie Torpolu i Trakcji niczego nie zmienia – liczymy na transparentne przetargi, organizowane zgodnie z wymaganiami ustawy Prawo Zamówień Publicznych.
Czy w porównaniu z rynkami zagranicznymi jest to typowa sytuacja?Branża kolejowa ma specyficzny charakter. Polski rynek wykonawców kolejowych jest na tyle duży, że nie ma potrzeby, aby spółki będące własnością PKP PLK czy CPK realizowały inwestycje własnymi siłami. Na przetargach składanych jest kilkanaście, a w niektórych przypadkach prawie dwadzieścia ofert co pokazuje, że potencjał rynku i bez udziału firm państwowych jest wystarczający. Z drugiej strony jestem w stanie zrozumieć np. PKP PLK, która chce zdywersyfikować ewentualne ryzyko niedokończenia kontraktów w terminie i chce posiadać własne zasoby niezbędne również do właściwego utrzymania swojej infrastruktury. Porównując sytuację polską do sytuacji np. Czech czy Słowacji to tam w przetargach publicznych, w których bierzemy udział, nie startują podmioty będące własnością państwa.
Czy są inne zjawiska, które – w ocenie Budimeksu – zagrażają polskiej branży kolejowej?Z naszego punktu widzenia znacznie większym zagrożeniem jest dopuszczanie do udziału w postępowaniach przetargowych firm spoza Unii Europejskiej, bez historii w Polsce i potencjału na miejscu. Dotyczy to zresztą nie tylko branży kolejowej, a w równym stopniu drogowej. Zabierają one inwestycje firmom działającym u nas od lat, które muszą przetrwać trudne lata kiedy nie ma projektów. Te firmy są tu obecne bez względu na koniunkturę i dobrze byłoby, gdyby to one zostały beneficjentami przyszłego uruchomienia środków i odbudowy rynku kolejowego. To one powinny realizować kontrakty, na które w tym trudnym dla branży okresie czekają. Jest także inny wymiar takiego zjawiska.
Chodzi o fakt, że infrastruktura transportowa, a szczególnie kolejowa jest infrastrukturą krytyczną z punktu widzenia interesów obronności naszego Państwa i uzasadnionym jest uniemożliwienie dostępu do szczegółowych danych o niej podmiotom spoza UE czy NATO. Pamiętajmy , że chodzi tu choćby o systemy informatyczne sterujące bezpieczeństwem ruchu pociągów czy też transmisję danych, a także dane techniczne dotyczące choćby obiektów inżynierskich.
Idąc za przykładem państw ościennych np. krajów bałtyckich czy Czech i biorąc pod uwagę nasze strategiczne długoterminowe interesy powinniśmy zadbać o to aby te projekty były realizowane przez firmy posiadające lokalny potencjał i historię.
Zapisz się do newslettera:
