Łukasz Kmita
Poseł Jacek Osuch jeszcze przed wejściem w życie przepisów o elektronicznym systemie poboru opłat drogowych zwrócił się z wnioskiem do Ministerstwa Infrastruktury o rozważenie wprowadzenia uregulowań, które zwalniałaby przewoźników wykonujących komunikację miejska oraz regularna i regularną specjalną do 100 km z opłat za tzw. e-myto. Argumentował, że na niektórych trasach może to doprowadzić do rezygnacji pasażerów z korzystania z komunikacji zarówno miejskiej jak i regularnej. Ministerstwo jednak nie przychyliło się do pomysłu posła PiS Jacka Osucha. – Pragnę również podkreślić, że obejmując opłatą elektroniczną poszczególne kategorie pojazdów nie kierowano się więc ich przeznaczeniem, ale przyjęto założenie, że opłatę ponosić będą wszystkie pojazdy ciężkie, ponieważ w istotny sposób przyczyniają się one do zużycia infrastruktury drogowej – stwierdził Radosław Stępień, podsekretarz stanu w Ministerstwie Infrastruktury. Minister Stępień przypomniał, że ustawa o drogach publicznych zawiera wąski, zamknięty katalog pojazdów zwolnionych z opłaty elektronicznej. Zdaniem resorty wprowadzanie zwolnień spowodowałoby zmniejszenie wpływów z tytułu e-myta i mniejsze inwestycje na drogach.
– Wpływy z opłaty elektronicznej będą zasilać Krajowy Fundusz Drogowy, z którego finansowane są inwestycje drogowe w Polsce. Państwo musi mieć bowiem środki na budowę, utrzymanie, naprawę, przebudowę dróg i dostosowanie ich do standardów bezpieczeństwa – temu służyć mają, miedzy innymi, wpływy z elektronicznego systemu poboru opłat. Jeżeli Polska dąży do posiadania dobrze rozwiniętej infrastruktury drogowej, należy zapewnić odpowiednie źródła finansowania i obciążania tych, którzy z tej infrastruktury korzystają – podkreśla minister Stępień.
Szkoda, że Ministerstwo Infrastruktury wzięło pod uwagę tylko swoje argumenty, a nie przychyliło się do propozycji posła PiS, gdyż wzrost opłat w przypadku komunikacji miejskiej przełoży się albo na wzrost ceny biletów, mniejsze inwestycje w tabor lub w przypadku Związków Komunalnych Gmin zwiększenie dotacji z kasy gminy na działanie komunikacji miejskiej.
– Z przeprowadzonych przez nas wyliczeń wynika, że przewoźnicy wykonujący komunikację miejską na terenie Związku Komunalnego Gmin „Komunikacja Międzygminna”, a wyjeżdżają na trasę 94, która została włączona do elektronicznego systemu pobory opłat drogowych będą musieli zapłacić za e-myto ok. 20 tys. złotych miesięcznie. Te stawki nie były wkalkulowane w cenę za wozokilometr jaka została wyłoniona w drodze przetargu – mówi Wojciech Gleń, szef ZKG „KM” w Olkuszu zajmującej się organizowaniem komunikacji miejskiej na terenie gmin Olkusz, Bolesław, Bukowno, Klucze. Przetargi w ZKG „KM” na linie organizowane były m.in. w latach 2009 i 2010. Od tego czasu cena paliwa znacząco poszła w górę. Teraz dochodzą koszty tzw. e-myta. – Oszczędzamy na wszystkim czym się da. Stawki za jakie jeździmy autobusami są niewielkie – rzędu 3 zł za wozokilometr. Wprowadzenie opłat za przejazd drogami w systemie e-myto” sprawiło, że nasza firma przestała zarabiać – ocenia jeden z prywatnych przewoźników, wykonujących komunikacje miejską.
Dziś można ocenić, że zarówno ustawa jak i system elektronicznego systemu pobory opłat drogowych jest nie do końca przemyślany. Za błędy urzędników konsekwencje poniosą jednak nie twórcy ustaw i rozporządzeń, ale kierowcy i pasażerowie oraz cześć samorządów. Wielu przewoźników już teraz kalkuluje, o ile muszą wzrosnąć ceny biletów. Oby tylko pieniądze z e-myta nie zginęły w ogromnej dziurze budżetowej, a trafiły na remonty i budowę dróg.