Rynek Infrastruktury
Jednemu z małych lubelskich przewoźników naliczono kary za rzekomo darmową jazdę po płatnych drogach w wysokości 0,5 mln zł. Powodem był błąd systemu, który wciąż pokazywał, że środki na koncie są, podczas gdy właściciel zapominał go doładować, myśląc, że robi to jego wspólnik.
Inny przedsiębiorca z Warszawy ma dwie ciężarówki, dźwig i podnośnik. Kupione przez niego pierwsze urządzenie było uszkodzone, drugie natomiast wskazywało brak środków na koncie. Mimo to przewoźnik korzystał przez pewien czas z urządzenia, które mimo braku zasilonego konta pokazywało, że wszystko jest sprawne. – Zacząłem już sprzedawać sprzęt firmowy, boję się, że będę musiał zastawić dom – mówi z niepokojem przedsiębiorca.
Kary za darmową jazdę są wysokie. Przejechanie za bramownicę bez środków na koncie może kosztować 3 tys. zł. Rekordzista musi zapłacić 1,9 mln zł. Od momentu, gdy wprowadzono viaTOLL na polskich drogach, system wyznaczył do ukarania 300 tys. kierowców. Aleksandra Kobylska z Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego mówi, że do tej pory nałożono 6,1 tys. kar na kwotę 22,5 mln zł, z czego 5,5 tys. osób zapłaciło w sumie 17,5 mln zł.
Dorota Prochowicz, rzeczniczka Kapsch, który odpowiada za system viaTOLL wyjaśnia, że wadliwy sprzęt stanowi mniej niż 0,02 procent wszystkich urządzeń. Nie mówi natomiast o tym, jaka jest liczba reklamacji w sprawie wadliwych viaBOX-ów.
Jan Dudzik z firmy prawniczej Transtica mówi „Gazecie Wyborczej”, że prowadzi już 150 spraw kierowców, których ukarał GITD. Większość z nich obejmuje sytuacje, w których urządzenia nie sygnalizują awarii, niskiego stanu konta lub braku środków.
Na tą wiadomość zareagowała Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad. Zapowiedziała, że żaden kierowca nie może być ukarany za błędnie działające urządzenie viaBOX. GDDKiA zapowiada, że odpowiedzialność za błędy poniesie operator systemu, którym jest firma Kapsch, a Generalna Dyrekcja monitorująca i kontrolująca system dopilnuje firmy Kapsch.