Już jutro zapadnie wyrok w sprawie przegranego przez Shanghai Electric przetargu na budowę nowego bloku w Elektrowni Turów. Chiński koncern złożył ofertę o 900 mln zł niższą niż zwycięskie konsorcjum Hitachi i Budimeksu, tym samym proponując kwotę najbardziej zbliżoną do budżetu inwestora. Dlaczego mimo wszystko nie został wybrany?
Przetarg na
budowę nowego bloku w Elektrowni Turów rozstrzygnął się 18 marca tego roku. W postępowaniu najkorzystniejszą cenowo propozycję złożył Shanghai Electric Group – 3,1 mld zł, a zwycięskie konsorcjum w składzie: Hitachi Power Europe GmbH, MHPS Europe GmbH, Budimex, Tecnicas Reunidas Energia – kwotę w wysokości 4 mld zł. Budżet zamawiającego PGE GiEK wyniósł 2,8 mld zł. Dlaczego inwestor zdecydował się na propozycję znacznie przewyższającą swój kapitał?
– Przed dokonaniem wyboru najkorzystniejszej oferty, po przeprowadzeniu wewnętrznych analiz, zamawiający dokonał zwiększenia budżetu przewidzianego na realizację przedmiotowego zamówienia, do kwoty odpowiadającej cenie wybranej oferty, jedynej ważnej w tym postępowaniu – wyjaśniła zdawkowo portalowi „RynekInfrastruktury.pl” Iwona Paziak, rzeczniczka Polskiej Grupy Energetycznej Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna.
Jak dowiedział się portal „RynekInfrastruktury.pl”, przyczyną, dla której PGE GiEK odrzuciło ofertę Shanghai Electric była wątpliwa zdaniem inwestora skuteczność wniesionego przez Chińczyków zabezpieczenia – gwarancji bankowej.
Nieoficjalnie mówi się jednak, że powody odrzucenia chińskiego koncernu mogą dotyczyć nie tylko kwestii formalnych. Tajemnicą poliszynela jest bowiem fakt, iż zejście COVEC-u z budowy dwóch odcinków autostrady A2 między Warszawą a Łodzią i zerwanie umów z Chińczykami przez GDDKiA w 2011 roku, położyło się cieniem na chińskie koncerny na gruncie polskim.
Zapytaliśmy przedstawiciela Shanghai Electric, Jakuba Koszyczarka o dyskryminację firm azjatyckich na polskim rynku. – Nie ma zapisów, które wykluczają możliwość złożenia oferty dla podmiotów chińskich. Z czysto prawnego punktu widzenia, rynek pod tym względem jest otwarty – to trzeba przyznać – powiedział w rozmowie z portalem „RynekInfrastruktury.pl” Koszyczarek.
Przedstawiciel Shanghai Electric zdecydowanie odcina się jednak od sprawy chińskiego COVECu. – Shanghai Electric chce być traktowany jako autonomiczny byt gospodarczy, nieobciążony incydentami, z którymi nie mieliśmy nic wspólnego. Zgadzam się z tym, co powiedział premier Piechociński, że jeśli sprawa COVEC-u jest nadal świeża w naszej pamięci, to w takim razie w kontrakcie powinny znaleźć się klauzule, które maksymalnie zabezpieczą polską stronę przed niekorzystnym rozwojem wypadków. Podzielam także opinię Macieja Grelowskiego przewodniczącego Business Centre Club, oraz innych ekspertów, ze zasada zbiorowej odpowiedzialności to fatalna strategia partnerstwa – dodał w rozmowie z portalem „RynekInfrastruktury.pl” Jakub Koszyczarek.
Wyrok w sprawie przetargu zapadnie w piątek 24 października. Żadna ze stron nie chce komentować ewentualnego wyniku.