Rynek Infrastruktury
Według Furgalskiego najważniejszą rolę w transporcie podczas mistrzostw Euro 2012 miały odegrać lotniska ze względu na to, że tą drogą do Polski miało przybyć 75 procent kibiców. Dobrze spisał się także transport drogowy. – I nawet ta infrastruktura drogowa, którą mamy sprzed Euro dała radę, dlatego, że wszystkie analizy sposobu wyboru transportu mniej więcej się sprawdziły – mówi dyrektor w ZDG TOR.
– Bardzo dobre oceny można wystawić miastom, nie tylko za atmosferę. Dojazdy, organizacja, logistyka, informacja, naprawdę wypadło to świetnie – uważa Furgalski. Dodaje, że na organizację Euro 2012 wydano 90 mld zł, z czego do 2020 roku powinno zwrócić się około 28 mld zł, co będzie wynikać ze wzmożonego ruchu turystycznego. Mimo to, Polska jest na minusie około 50-60 mld zł.
Furgalski poruszył także kwestię stadionów i ich wykorzystania po zakończonych mistrzostwach. Największe koszty utrzymania, rzędu 30 mln zł, będzie generował Stadion Narodowy, jednak po Euro 2012 wybrany zostanie jego sponsor. – Połowę tych pieniędzy jesteśmy w stanie wyciągnąć ze sprzedaży nazwy. Ja o stadiony się nie obawiam. Na niektórych grają drużyny ligowe, na niektórych będą koncerty – mówi TV24 Furgalski.
Jak wyjaśnia Adrian Furgalski, jedną z przykrych konsekwencji turnieju, o której na czas rozgrywek zapomniano, są problemy podwykonawców. – W tej chwili rząd musi zrobić audyt inwestycji drogowych, bo my ulegliśmy PR-owi – zauważa Furgalski mówiąc o autostradzie A2 z Łodzi do Warszawy. – Cały naród budował tylko tę autostradę, tak jakby już nic innego nie było do roboty. A1, A4, żadna droga na Ukrainę nam się nie udała. Droga ekspresowa S17 jest w około 30 procentach zrobiona. I teraz audyt ma pokazać jedno: gdzie wykonawcy zdążą do jesieni, do wiosny wybudować autostradę, a gdzie są niestety w takiej sytuacji finansowej, że będziemy musieli zrywać kontrakty – oznajmia dyrektor w ZDG TOR.
Furgalski nie wyklucza, że kolejne duże firmy drogowe upadną, a ustawa mająca pomóc poszkodowanym podwykonawcom nie zlikwiduje całego problemu. – Ustawa przyjęta przez sejm dla podwykonawców, to jest taka morfina, która na chwilę ból uśmierza, ale my nie leczymy choroby systemu budowy dróg. Będą niestety kolejne upadłości i trzeba będzie zrobić rachunek sumienia, gdzie kontynuujemy kontrakt z wykonawcą, a gdzie niestety zrywamy, bo on już jest bliski upadłości, nie ma środków na to, żeby kontynuować budowę dróg – mówi Furgalski.
– Na drogach idą ogólnie ciężkie czasy, bo zmniejszają się pieniądze z Unii Europejskiej, natomiast pobudka musi być na kolei, bo tutaj jesteśmy spóźnieni, zaczynamy się rozkręcać, żeby nie stracić pieniędzy w tej chwili wszyscy muszą mieć taki sygnał alarmowy – twierdzi Adrian Furgalski.