Jacek Prześluga
Od kilku dni przez media internetowe przewala się fala dyskusji w sprawie murali na ścianie peronu czwartego na Dworcu Centralnym. Od kilku dni wiem, że to skandal, że dworzec „mógłby wyglądać inaczej”, że są ładniejsze projekty. Od wczoraj wiem również, że przeciwko muralom protestują Jerzy Porębski i Grzegorz Niwiński z Towarzystwa Projektowego, którzy przygotowali projekt rewitalizacji DC.
Myślę, że operujemy różnymi skalami wrażliwości i zastosowania sztuki w przestrzeni publicznej. Profesor Porębski jest autorem budowanych właśnie na hali głównej dworca tzw. „ice-cubów”. Gdybym miał iść śladem standardów narzuconych przez Towarzystwo Projektowe i oceniał ich dzieło przed zakończeniem, wydałbym dziś opinię mocno krytyczną, ponieważ mam wrażenie, że budujemy na hali głównej dworca klaustrofobiczne, ciężkie, przytłaczające grubością konstrukcji i użytym materiałem więzienia dla sprzedawców usług i ich klientów. Budujemy więzienne piramidy a nie zwiewne, przyciągające swoją lekkością dzieła sztuki przestrzennej. Ale przecież dzieła jeszcze nie skończono, może zamiast więzień ujrzymy perełki myśli architektonicznej? Poczekajmy – zobaczymy te bryły w przestrzeni całej hali i przyjdzie czas na oceny.
Tak samo jest z muralami. Eksperci wydali wyrok na dworcowy street art zanim zdołaliśmy go ukończyć. Sam profesor, w końcu wykładowca akademicki, ocenił pracę jednego ze swoich studentów malujących na tym dworców długo… przed jej zakończeniem. Od razu było wiadomo: ta praca nie pasuje do mainstreamu, do charakteru dworca.
Ale paradoksalnie uważam, iż dobrze się stało, że na Centralnym zachowaliśmy w dziewictwie drugą ścianę, na peronie pierwszym. Będziemy mieli możliwość długoterminowego oglądania reakcji podróżnych na oba światy. Pierwszy ze światów, świat peronu 1, to przestrzeń modernistycznej ascezy, zdehumanizowanego zimna, świętych kamyczków na ścianach, które za rok-dwa pokryje patyna czasu. Peron pierwszy niechaj ma imię prof. Porębskiego – będzie świątynią postawioną w hołdzie ideom lat siedemdziesiątych. Miejscem kontemplacji, spokoju, stateczności. Tam przewiduję raczej występy baletów, chórów anielskich albo Festiwal Piosenki Żołnierskiej niż murale i happeningi. Będzie tak, jak chciał wielki Arseniusz i kontynuatorzy jego dzieła.
Peron 4 niech z kolei stanie się światem koloru, świadectwem zmian, artystycznej chuliganerii, braku pokory. Zawsze można odwrócić się od niego tyłkiem i spojrzeć w stronę spokoju peronu 1. I odwrotnie! Niech więc peron czwarty ma charakter taki, który „narzucamy” wbrew woli konserwatywnych projektantów – miejsca żywego, budzącego emocje, miejsca energetycznego, kontrowersyjnego. Tam zrobimy pracownię malarską, tam usiądą uliczni grajkowie, tam będzie raczej królował blues lub hip-hop niż muzyka klasyczna. Tam we wnękach pojawi się sztuka – we wnękach po drugiej stronie dworca królować będzie zaprawa murarska z 1975 roku. Tu stojąc w oczekiwaniu na pociąg podróżny będzie mógł „czytać ściany”, oglądać wystawy fotografii lub prezentacje niezależnego kina – na peronie pierwszym poczyta, stojąc w dobrym świetle, „Gazetę Wyborczą”, honorową patronkę tego miejsca.
Niech więc się zderzą te dwa światy, panie profesorze. Oba są uprawnione, oba mogą koegzystować, ale umówmy się, że przedstawiciele jednego z nich nie powinni narzucać drugiemu własnej wizji i uznawać jej za świętą i obowiązującą.
Jednego na Centralnym nie będzie – napalonych na sponsorską kasę wypomadowanych impresariów, którzy dziś biegają po gazetach pokazując jakież to wizje mogliby realizować na dworcu artyści z ich stajni, gdyby tylko im pozwolono. Zapatrzeni w stylistykę galerii handlowych i sukces Leona Tarasewicza w poznańskim Starym Browarze, operujący przekazem skierowanym do wszystkich, czyli nikogo, nie pobudzający żadnych emocji. Nie pojawią się na dworcach choćby tylko dlatego, że nas nie stać na prowizje dla pośredników.
Mamy dwa skrajne perony. Na jednym będzie po staremu, na drugim pojawi się nowe życie. To podróżni – nie ja i nie Towarzystwo Projektowe – wydadzą ostateczny werdykt.
Galerię Open uważajmy za otwartą.