lp/dixi/ms
- Aktualny model inżyniera projektu faktycznie sprowadza się do bycia "pośrednikiem" pomiędzy Wykonawcą a Zamawiającym i my nazywamy go żartobliwie "najdroższym listonoszem", który jeszcze na dodatek przez to opóźnia inwestycję - tłumaczy Marita Szustak, wiceprezes zarządu firmy Trakcja SA. - Trudno też nazwać inżyniera projektu instytucją niezależną, skoro pracuje na podstawie umowy z zamawiającym i na każdą swoją decyzję musi uzyskać jego akceptację - dodaje.
Marita Szustak zaznacza, że pojawiały się propozycje, aby niezależność inżyniera projektu wynikała na przykład z tego, że byłby on zatrudniony przez Ministerstwo Transportu, przez Centrum Unijnych Projektów Transportowych, albo przez Ministerstwo Rozwoju Regionalnego co być może spowodowałoby, że inżynier projektu podejmowałby suwerenne i niezależne decyzje. Tymczasem umowa na pełnienie funkcji inżyniera projektu w przetargach na infrastrukturę kolejową jest podpisywana z zarządcą infrastruktury, czyli z PKP PLK i umocowanie inżyniera w kontrakcie zależy wyłącznie od stopnia decyzyjności które mu deleguje zamawiający. Problem ten dotyczy zresztą nie tylko branży kolejowej.
Przy wyłanianiu inżyniera projektu w drodze przetargu jest jeszcze jedno ważne niebezpieczeństwo. W opinii Rafała Sebastiana Bałdysa – członka zarządu ZPBUI i PZPB, przy wybieraniu najtańszych ofert w przetargach na wykonawców usług intelektualnych - w tym autorów koncepcji, projektantów, czy inżynierów, stosowanie ceny jako kryterium wyboru projektanta sprawia, że do realizacji trafia słaby projekt, czego konsekwencje najczęściej idą w stracone pieniądze i dodatkowy czas ukończenia inwestycji.
Jak mówią członkowie Forum Inwestycyjnego, kiedyś idea funkcji inżyniera projektu była taka, że miał rozstrzygać spory miedzy wykonawcą a zamawiającym i mógł podejmować wiążące decyzje na danym kontrakcie. Na dzień dzisiejszy jest praktycznie inspektorem nadzoru zamawiającego tyle, że wyłonionym w drodze przetargu. - Jednak w takim kształcie, kiedy inżynier nie może samodzielnie podejmować praktycznie żadnej decyzji szczególnie w zakresie inżynierii wartości czy czasu na ukończenie kontraktu, znacznie lepiej by już było, aby inżynier projektu był członkiem zespołu zamawiającego z regionu gdzie inwestycja jest realizowana - dodaje Marita Szustak. - Bo z całą pewnością gospodarz inwestycji, który najlepiej rozumie potrzebę i cel tej inwestycji będzie lepiej zarządzał projektem, niż ludzie z zewnątrz, często bez doświadczenia w tej branży, którzy nie rozumieją złożonego charakteru inwestycji kolejowych - tłumaczy. Dlatego PKP PLK powinna inwestować w rozwój własnej kadry.
Stanowisko wiceprezes Trakcji SA podtrzymuje prezes PRKI Stefan Dziedziul: - My mamy porównanie, ponieważ realizujemy roboty zarówno z bezpośrednim nadzorem zamawiającego, jak i z inżynierem kontraktu. Dużo szybciej i dużo sprawniej idzie współpraca z bezpośrednim nadzorem zamawiającego - dodaje.
Sprawa inżyniera projektu to tylko jeden z ważnych tematów poruszonych w czasie Forum Inwestycyjnego, które miało przynieść wypracowanie dobrych praktykach przy ogłaszaniu przetargów na realizację inwestycji kolejowych. Członkowie Forum Inwestycyjnego wciąż jednak nie otrzymali stanowiska PKP PLK w sprawie propozycji, które zaproponowali. Na stanowiska zarządcy infrastruktury czekają już od czerwca.