Arek Kowalczyk
Seminarium „ Potrzeby i możliwości rozwoju infrastruktury żeglugi śródlądowej w Polsce”, które odbyło się w ramach Kongresu Infrastruktury Polskiej, organizowanego przez TOR Konferencje rozpoczął ekspert ZDG TOR i RBF Bogusław Kowalski od przypomnienia, że w ostatnim czasie podjęto kilka ważnych decyzji dla udrożnienia polskich dróg wodnych. Pośród nich wymienił program przywrócenia parametrów sieci i włączenie drogi odrzańskiej do sieci europejskiej. Marta Wolska, naczelnik Wydziału Żeglugi Śródlądowej w ministerstwie Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej przyznała, że jedynie 10 procent polskich dróg śródlądowych spełnia standardy techniczne. – Dlatego w ministerstwie podjęto decyzję o przywróceniu stanu wszystkich dróg do tej klasyfikacji, która je obowiązuje – zapowiedziała. Prace urzędników wstrzymuje jednak konieczność przygotowania tzw. masterplanów. – Wkrótce zabierzemy się za ten program – obiecała jednak Wolska.
Co ważne, przebudowie dróg śródlądowych będą sprzyjać duże środki unijne, które ministerstwo ma nadzieję uzyskać w przyszłej perspektywie finansowej UE. W latach 2007–2013 do wykorzystania było w tym sektorze 85 mln euro. W kolejnej perspektywie unijnej może to być nawet 3 mld złotych (1,38% całej puli na transport, w porównaniu z 0,44% w obecnej perspektywie). – Są więc dobre wieści – podsumowała Wolska.
Samorządy mają przejąć rzeki
Plany ministerstwa nie są niestety wolne od kontrowersji. Pierwszą zgłosiła Joanna Przybyszewska, pełnomocnik Marszałka Woj. Dolnośląskiego ds. rzeki Odry. Samorządy niepokoi bowiem plan podziału administracyjnego krajowej sieci rzecznej na wody rządowe i samorządowe. Tych pierwszych ma być 40, tych drugich… 40 tysięcy.
– Wciąż nie zostało powiedziane, w jaki sposób i z jakich środków samorząd będzie utrzymywał odpowiednie parametry rzek. W województwie dolnośląskim jest to szczególnie niepokojące, bo razem z województwem podkarpackim mamy największe zasoby wodne. To jest kilka tysięcy rzek i potoków, wobec których nie mamy nawet rozeznania, bo w samorządzie nie ma odpowiedzialnych za to jednostek – wskazywała.
Ministerstwo wyrzuci miliony za burtę?
Jerzy Hopfer ze Związku Polskich Armatorów Śródlądowych zgłosił jeszcze poważniejsze zastrzeżenia. Jak przypomniał, rewitalizacja dróg wodnych do klasy III, najwyższej, jaką mają (za wyjątkiem kilku odcinków) polskie rzeki, nie pozwoli włączyć ich do sieci TEN–T. Drogi wodne sieci muszą bowiem mieć co najmniej IV klasę.
Co gorsza, pieniądze z programów unijnych muszą zostać wydane na modernizację, czyli naprawę wraz z podniesieniem parametrów. – Przywracając parametry rzek, nie dostaniemy z Unii ani grosza – ostrzegł. Podobnego zdania jest Gabriela Tomik - pełnomocnik prezydenta Kędzierzyna-Koźla ds. Odry.
Jeszcze mocniej ujął to Janusz Bialic, dyrektor zarządzający Damen Shipyards Koźle reprezentujący branżę stoczni śródlądowych. – Klasa III to polne drogi. Nie stworzą konkurencji z żadną inną gałęzią transportu. Wywalicie 6–8 miliardów złotych, a zysków nie będzie żadnych – ostrzegł ministerstwo transportu.
Marta Wolska z MTBiGM broniła mimo to rządowego programu. Jak wskazywała, polskie drogi wodne mają ostrzejsze kryteria nadawania kategorii niż np. niemieckie, co przyznali sami uczestnicy – Może się okazać, że przywrócona przez nas III kategoria będzie dla państwa IV kategorią – zakończyła.