Łukasz Malinowski
Jak wskazywał minister Korolec podczas spotkania z dziennikarzami obecne przepisy prawne pozwalają na wydawanie zielonych certyfikatów za spalanie biomasy bez względu na jej pochodzienie. Dochodzi do takich absurdów, jak spalanie jako biomasy łupin orzechów kokosowych importowanych do Polski. W gdańskim porcie w 2011 roku przeładowano 100 tys. importowanej biomasy, głównie wytłoków z oliwek i rozdrobnionych pestek palm. W 2012 taka ilość została przeładowana już w pierwszym półroczu.
Minister zlecił pracownikom Ministerstwa dokładne określenie co jest biomasą, a co nie. Według niego, resort środowiska przygotowałby takie założenia, a następnie przekazał ministerstwu gospodarki, które, wedłu ministra, jest na takie rozwiązania otwarty - podaje PAP.
Biorąc pod uwagę ilość energii elektrycznej wyprodukowanej w poszczególnych technologiach odnawialnych źródeł energii (dane UTK) wyraźnie widać, że najwięcej energii (a zarazem świadectw pochodzenia) wygenerowanych zostało ze spalania biomasy – w 2011 roku było to 6 601 GWh wobec 2 316 GWh z elektrowni wodnych, 3 125 GWh z elektrowni wiatrowych i 431 GWh z biogazowni. Obecnie spalanie biomasy generuje 60% zielonych certyfikatów. Nadwyżka tych świadectw na rynku powoduje stały spadek cen zielonych certyfikatów: w styczniu 2012 roku było to ok. 260 zł, teraz cena spadła do ok. 100 zł.