sg
Pomimo wzrostu wolumenu przewozów o około 8 proc., 2011 rok był niezwykle trudny dla armatorów statków, zarówno transportujących ładunki masowe, jak i w kontenerach. Zmorą armatorów były wysokie ceny paliw oraz spadek stawek frachtu. Spadek frachtu wywołała m.in. rosnąca konkurencja wśród armatorów. Po złomowaniu starszych jednostek w okresie kryzysu 2008-2009, do eksploatacji zaczęły wchodzić nowe kontenerowce – czytamy na portalu Obserwator Finansowy.
Presja na obniżkę kosztów przewozów sprawiła, że w 2011 roku rosły zamówienia kontenerowce wielkich rozmiarów, zaliczanych do klasy ULCS (od: Ultra Large Container Ships), nazywane też ultra kontenerowcami. Przekraczają one standardową klasę „panamax” (określenie dla jednostek, które mogą przepłynąć przez Kanał Panamski), tj. o pojemności do ok.10 tys. TEU. Na początku ubiegłego roku było ich łącznie 64, w tym część o zdolności przewozu ponad 15 tys. TEU - informuje Obserwator Finansowy.
Obsługa większych kontenerowców wymaga specjalnych warunków ze strony portu – przede wszystkim odpowiedniej głębokości torów podejściowych do nabrzeży portowych. Port w Gdańsku jest w stanie obsłużyć większe kontenerowce, dlatego też współpracuje z nim jeden z największych światowych armatorów Maersk Line, a także Stowarzyszenie G6, zrzeszające armatorów Hapag – Lloyd tworzą armatorzy APL, Hyundai, Merchant Marine (HMM), Mitsui O.S.L. Line (MOL); Nippon Yusen Kaisha (NYK) i Orient Overseas Container Line (OOCL).