Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia – w taki sposób Rafał Leszczyński, prezes Kolejowych Zakładów Nawierzchniowych "Bieżanów" ocenia stan polskiej kolei.
Leszczyński nawiązuje w ten sposób
do słów Adriana Furgalskiego, prezesa ZDG TOR, który stwierdził, że „w naszym systemie transportowym coś szwankuje, skoro w Europejskim Roku Kolei, na problem związany z zatłoczeniem autostrad, odpowiadamy proponując budowę dodatkowych pasów m.in. na A2”. – Jeśli rozmawia się z osobami, które 20 lat temu zajmowały ważne stanowiska w PKP PLK, a obecnie są na emeryturze, to twierdzą one, że obecnie kolej kwitnie, jest mnóstwo programów czy nowe pociągi. Przypominają, że w latach 90. wymieniony został jeden rozjazd na całej sieci kolejowej. Z drugiej strony biuro PKP PLK opublikowało dokument, w którym policzyło, że trzeba wydać 300 miliardów złotych, aby odtworzyć „zdemolowany przez wiele lat niedoinwestowania”, stan sieci – powiedział Leszczyński w trakcie debaty będącej częścią tegorocznego Kongresu Infrastruktury Polskiej.
Leszczyński chciałby, aby „Polska podążyła drogą Japonii, gdzie posiadanie samochodu jest po prostu opcjonalne, a są całe dzielnice, które ze względu na wysoki poziom rozwoju sieci kolejowej, auta po prostu nie potrzebują”. Ireneusz Merchel, prezes PKP PLK uważa, że sytuacja Japonii jest inna, bo zamieszkiwany przez ponad 100 milionów osób kraj, ma mniej więcej powierzchnię Polski.
– Warto jednak podejmować działania, które zachęcą do korzystania z kolei – zgodził się z Leszczyńskim prezes PKP PLK, który uważa, że „w Polsce skończył się czas zwijania kolei”. – Odbudowujemy kolej lokalną i wcale nie dlatego, że mieści się tam elektorat rządu, tylko dlatego, że jest tam najwięcej do zrobienia – przekonuje Merchel, nawiązując do słów prezesa Furgalskiego, który ocenił, że przywracanie pociągów na głębokiej prowincji to słuszny kierunek, ale „jest w tym pewna kalkulacja polityczna, bo elektorat obecnej koalicji rządzącej zazwyczaj pochodzi z mniejszych miejscowości”. Merchel podkreśla też, że przeważnie organizatorzy transportu muszą do kolei dokładać, bo taka jest jej specyfika.
Prezes zakładów „Bieżanów” przypomina zaś, że korzyści z jazdy koleją nie ograniczają się tylko do ekologii. – Pociągi podnoszą wydajność pracy, wystarczy, że część prezesów czy dyrektorów wykonywałaby w czasie dojazdu do firmy część obowiązków – mówi Leszczyński i posługuje się przykładem zakorkowanego Krakowa. – W mieście nie ma dobrego programu rozwiązującego problemy komunikacyjne aglomeracji. Gdyby czas, w którym tkwimy w korkach, został poświęcony na pracę czy na spędzanie czasu z rodziną, to efektywność gospodarki byłaby dużo wyższa – uważa Leszczyński.
Prezes „Bieżanowa” poruszył też temat średniej prędkości pociągów towarowych w Polsce, która wynosi niespełna 30 km/h, podczas gdy w Niemczech to ok. 50 km/h. – Oznacza to, że niemieckie przedsiębiorstwa mają dwa razy większą wydajność – podkreśla Leszczyński, na co zareagował prezes PKP PLK. – Na średnią prędkość składa się to, że pociąg jedzie ze Śląska do Tczewa np. 10 godzin, a na wjazd do portu czeka następne 10 h i średnia prędkość wychodzi np. 20 km/h. Przewoźnicy muszą przez to angażować więcej maszynistów, spedytorzy twierdzą zaś, że nie są w stanie odbierać towarów, bo nie zostały zmodernizowane drogi wewnątrz portów – wyjaśnia i zapowiada, że do 2030 roku powinniśmy osiągnąć średnią prędkość przewozów towarowych na poziomie 40-50 km/h. – Powinny się do tego przyczynić przewozy intermodalne, obowiązują tam średnie prędkości rzędu 60-70 km/h – dodaje Merchel.