W norweskiej miejscowości Sandavika w poniedziałek (10 czerwca) doszło do potężnego wybuchu zbiornika z wodorem na stacji tankowania w pobliżu węzła autostradowego na autostradach E18 i E16. Z tego powodu zamknięto także kilka innych obiektów tego typu w Norwegii, a producenci aut na wodór, Hyundai i Toyota, tymczasowo wstrzymali ich sprzedaż.
Do wybuchu doszło w poniedziałek (10 czerwca) ok. godziny 17 na stacji Uno X w miejscowości Sandavik leżącej w południowej części Norwegii (w pobliżu Oslo). Obiekt znajduje się przy węźle drogowym łączącym autostrady E18 (prowadząca z Oslo na południowy-zachód) oraz E16 (prowadząca z Oslo na północny-zachód).
Według relacji skandynawskich mediów – eksplozja była tak silna, że w samochodach w pobliżu otworzyły się poduszki powietrzne, a słychać ją było w promieniu kilku kilometrów. Na szczęście w zdarzeniu nie było ofiar śmiertelnych, dwie osoby z lekkimi obrażeniami trafiły do szpitala.
W wyniku eksplozji zamknięty został teren w promieniu 0,5 km wokół stacji, w tym odcinek dwóch ruchliwych autostrad, które zostały wcześniej wspomniane. W gaszeniu obiektu brało udział 9 zastępów straży pożarnej.
View Larger Map
Producent zbiorników na wodór używanych na wielu stacjach w Norwegii, firma Nel, we wtorek zwołała konferencję w sprawie wybuchu. Na chwilę obecną zamknięto 10 innych stacji tankowania wodoru w Norwegii, a posiadacze aut z napędem tego typu mają otrzymać samochody zastępcze.
Wydarzenie poruszyło branżę motoryzacyjną i spowodowało nasilenie wątpliwości o bezpieczeństwie napędu wodorowego. Wielu ekspertów uważa, że ta technologia jest przyszłością motoryzacji z uwagi na łatwość pozyskania wodoru, ekologię oraz wydajność.
Z drugiej strony jest to paliwo, które trudno utrzymać w stabilnym stanie. W zetknięciu z tlenem zawartym w powietrzu tworzy wybuchową mieszankę. Ponadto, zarówno w zbiornikach na stacjach, jak i w pojazdach wodór musi być trzymany pod ogromnym ciśnieniem. To sprawia, że łatwo o błąd, który prowadzi do eksplozji.
Obecnie auta na wodór nie są popularne. Ich produkcją zajmuje się zaledwie kilka koncernów, a sprzedaż wynosi kilka sztuk rocznie. Niemniej jednak, jak podają zagraniczne media, Hyundai oraz największy prekursor technologii wodorowej – Toyota tymczasowo wstrzymali sprzedaż tego typu aut.