Wzrost cen najważniejszych materiałów budowlanych zaczyna przybierać skalę porównywalną do lat 2011-2012. Wykonawcy powinni więc przygotować się do uzasadniania roszczeń o podwyższenie wynagrodzenia – mówił podczas Kongresu Infrastruktury Polskiej prof. dr hab. Przemysław Drapała, przewodniczący grupy eksperckiej do spraw prawnych Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa, wspólnik w kancelarii Jara Drapała & Partners. Jak dodał, ważnych wzorów postępowania może dostarczyć sprawa PORR przeciw GDDKiA sprzed kilku lat.
Skala wzrostu cen surowców takich, jak beton czy stal, w ostatnim czasie jest według profesora porównywalna pod względem dynamiki z latami 2010-12. – Między I a III kwartałem ubiegłego roku stal podrożała o 66% – podał przykład prawnik. Wobec lawinowego wzrostu cen wykonawcom mogą przydać się uwagi praktyczne na temat związanej z tym sytuacji prawnej.
Przy zgłaszaniu roszczenia o charakterze ustawowym (opartego o przepisy Kodeksu Cywilnego) o podwyższenie wynagrodzenia należy udowodnić wystąpienie trzech przesłanek: nadzwyczajnej i nieprzewidywalnej zmiany cen lub kosztów w okresie realizacji, poniesienia rażącej straty oraz związku przyczynowego między tymi zjawiskami. – Nie należy, tak jak to robią niektórzy wykonawcy, wrzucać do jednego worka także roszczeń wynikających z innych przyczyn – przestrzegł profesor.
W sprawie pierwszej przesłanki cenną wskazówką może być
precedensowy wyrok w sprawie PORR kontra GDDKiA (pełnomocnikiem wykonawcy był wtedy sam prelegent). – Sprawa dotyczyła sytuacji sprzed 2012 r. Dzisiejsza dynamika wzrostu cen jest podobna, więc przesłanka nieprzewidywalności może być oceniona tak samo – uznał prof. Drapała. Wyrok daje więc wskazówki co do tego, jak należy analizować przewidywalność. Wpłynął też na kształtowanie się dalszego orzecznictwa sądów w podobnych procesach. Metodologia oceny nieprzewidywalności jest w trakcie opracowywania.
Przy drugiej przesłance wątpliwości może budzić kwestia tego, kiedy określoną stratę można uznać za rażącą. – Według Sądu Najwyższego trzeba oceniać to w konkretnym stanie faktycznym. Kryteria to zniweczenie pierwotnych kalkulacji oraz przekroczenie wysokości przeciętnej typowej stratę na tego typu kontraktach – wyjaśnił prawnik. Należy pamiętać, że stratą nie jest jeszcze utrata części zysku. Nie można też liczyć straty na danym asortymencie (np. stali lub kruszywa) zamiast na całym kontrakcie.
Dobrą wiadomością dla wykonawców może być natomiast to, że chodzi o stratę transakcyjną, czyli wynikającą z danej umowy – pozytywny wynik na innym kontrakcie nie jest przeszkodą do wysunięcia roszczenia. Wykonawca nie pozbawia się także takiego prawa po częściowej akceptacji wynagrodzenia (można traktować przyjęcie takiej kwoty jako zapłatę „na poczet” wynagrodzenia docelowego). Graniczny termin zgłaszania roszczeń jest przedmiotem rozbieżnych interpretacji. Według jednej z nich możliwość dochodzenia roszczenia przepada dopiero z chwilą pełnego wykonania kontraktu, w tym po upływie okresu rękojmi i gwarancji. – Sprawa jest złożona i z pewnością będzie obiektem licznych polemik prawniczych – zaznaczył prof. Drapała.
– Inwestor nie może usuwać w drodze kontraktowej możliwości wysuwania roszczeń ustawowych – podkreślił mówca. Taka praktyka została zakwestionowana w lutym bieżącego roku przez Krajową Izbę Odwoławczą. Według Izby nie należy pozbawiać wykonawców mechanizmu ustawowego, mającego chronić ich przed nieprzewidywalną zmianą cen. Sąd apelacyjny potwierdził natomiast, że roszczenie wykonawcy jest niezależne od treści kontraktu. Wykreślenie z kontraktu FIDIC niektórych klauzul, w tym – tej dotyczącej waloryzacji, nie ma więc wpływu na roszczenie.
Problem wzrostu cen, przed którym stoi branża, można rozwiązać na dwa sposoby: poprzez wypracowanie rozsądnego modelu ugodowego, opartego na podziale ryzyka i jego skutków finansowych, albo wypracowanie wzorca roszczenia. Chodzi o stworzenie modelu sposobu, w jaki należy zgłosić roszczenie, które potem będzie analizowane przez zamawiającego. To do niego będzie należała decyzja, czy wspomniane trzy przesłanki zostały udowodnione. – Jestem zwolennikiem trybu ugodowego. Skorzystanie z niego poprawiłoby rentowność finansową wykonawców – zadeklarował profesor. W razie jej braku, według prof. Drapały, duża część spraw trafi do sądów. Skala problemów jest bowiem tak duża, że zarządy firm nie będą mogły zaakceptować go bez próby przeciwdziałania.
Jak uznał, nad problem rynku infrastruktury w ogóle powinni pochylić się także zamawiający publiczni. – Jeśli to nie zadziała, pozostaje tylko postępowanie sądowe. Pomocny będzie tu wspomniany wyrok w sprawie PORR. Rozstrzygnie jednak to, czy roszczenia zostaną odpowiednio udowodnione – podkreślił. W myśl przepisów ugoda może być zawarta tylko wtedy, gdy zamawiający stwierdzi, że ryzyko przegranej w sądzie przewyższa koszt, jaki pociąga za sobą wykonanie rozstrzygnięcia polubownego. Zadaniem zgłaszającego roszczenie jest przekonanie go do tego.